MA to wielka podróż piątki przyjaciół, którzy syntetyzując brzmienia analogowych zabawek z dobrodziejstwami nowoczesnej technologii, tworzą dźwięki, których chce się nie tylko słuchać. Chce sie z nimi śmiać, ruszać i dzięki nim oswobodzić z powszedniej spinki. Chce sie nie bać życia, po prostu. Szukając czegoś bardzo pierwotnego i czystego, MA pokazuje, ze inspiracje leża nie tylko w zgranym studyjnym kolektywie, ale również w osobliwych miejscach, jak poddasze starego młyna z trzeszczącą podłogą, brzeg jeziora czy leśna polana wraz ze swymi sekretami ukrytymi od ściółki poprzez runo aż po korony drzew. I dalej, hen, z magicznej ziemi do mistycznego nieba, a osobliwy głos wokalistki Martyny Szczepaniak dopełnia ten ruch w stronę życia. W tej muzyce przeplatają się tembry natury i sugestywnego soulu, ale tez słychać w niej wyraźnego rhythm’n’bluesa, rdzenne doo wop, electro czy hip-hop.

Pomysł na klip do “Swing Low” powstawał etapami. To jedna z trzech najlepszych piosenek na płycie i trzeba było dorównać poziomem obrazu do muzyki. Do poziomu realizacyjnego, ale też do powagi przekazu jaki niesie. To utwór traktujący o podjęciu kluczowej decyzji, o pójściu w nieznane, zyskaniu większej świadomości na temat samego siebie, więc to, co pojawiać się powinno na ekranie nie może być o niczym. Przy dzisiejszym dostępie do technologii można z łatwością osiągać niezwykłe efekty estetyczne, bawić się formą, budować światy. To było dla nas najważniejsze, żeby zawrzeć w klipie te trzy wartości: adekwatną do tekstu treść wizualną, sprawić by była ona dla widza ciekawa i nie ująć w żaden sposób muzyce, nie osłabić jej.

www.youtu.be/ch5O_eJEJkg

Długo przygotowywaliśmy się do zdjęć. Logistycznie to był ciężki orzech do zgryzienia. Nie mamy aż takiego doświadczenia w pracy na większym planie i wiele trzeba się było nauczyć. Pierwsze trudności pojawiły się na etapie szukania aktorów. Wiedzieliśmy, że to, czego będziemy od nich wymagać na planie to nie tyle kunszt aktorski, co zrozumienie kim są w scenie, w relacji z pozostałymi i by odnaleźli w tym siebie. Ważny był charakterystyczny rys postaci, który nosiła w swojej głowie reżyserka klipu. Szukaliśmy więc nie tylko wśród profesjonalnych aktorów, ale też szperając na Facebooku. Tak, przeglądaliśmy profile swoich znajomych i oglądaliśmy zdjęcia ich znajomych. W ten sposób skompletowaliśmy obsadę aktorską. Sceny, w których zagrali oparte zostały na tym, co scenarzyści widzieli i doświadczyli podczas tzw. ustawień systemowych – formy terapii spopularyzowanej przez kontrowersyjnego psychoterapeutę Berta Hellingera. To są mocne sceny. Były mocne już na planie, bo dotykają tego, co dotyczy każdego z nas – uwikłania w relacje międzyludzkie. Sięgającego czasem dalej niż byśmy sądzili.

Dużo kreatywnej energii potrzebowaliśmy do stworzenia drugiej- niematerialnej osi klipu. Postacie pojawiające się w dziwnych strojach nazwaliśmy roboczo “duchami”, ale nie są one nimi w popularnym rozumieniu. Reprezentują raczej twory umysłu bohatera, zakłócając jego pobyt w nowej nieodkrytej jeszcze przestrzeni. Nie są ani specjalnie groźne, ani obrzydliwe. To takie złośliwe chochliki, które jednak mają na nas wpływ jeśli damy im sobie wejść na głowę, lubią przybywać w towarzystwie.

Czas jaki mieliśmy na zdjęcia został maksymalnie skompresowany. Kilka znajomych osób z doświadczeniem pracy w branży filmowej dziwiło się, że się to nam w ogóle udało. Teraz wspomnienia z planu są bardziej jak sen niż wykonane zgodnie z planem działanie. Kiedy spotkają się ludzie, którzy lubią to, co robią; mają w sobie iskrę i pewną dojrzałość, to jest duża szansa, że się uda. A jeśli dodatkowo ci ludzie lubią się nawzajem, to musi się udać. Ten klip to efekt pełnej koncentracji na zadaniu i klarownej wizji. Musieliśmy odleżeć swoje po zakończeniu zdjęć, ale jeszcze długo czuliśmy się przepełnieni magiczną energią tych twórczych chwil.

Już niedługo, MA wystąpi w ramach Record Store Day Warsaw. Więcej tutaj.