Eskaubei, Bartłomiej Skubisz – Raper, dziennikarz muzyczny, dj i promotor kultury. Obecny na scenie od 1998 roku, pionier hip-hopu na Podkarpaciu i jednaz najaktywniejszych postaci rodzimego undergroundu.

www.youtu.be/oCZjnVJgWMo

Eskaubei jest autorem wielu nielegali, ep-ek, mixtape-ów m.in płyty „Znasz Tego Kota?”, która w 2005 roku została dołączona do magazynu „Ślizg” i weszła do kanonu polskiego podziemia. Raper jest dwukrotnym finalista Praga Hip Hop Festiwal. Jest jednym z pierwszych raperów, który zaczął współpracować z live bandem.

www.youtu.be/SISJ2c3LZ2s

W lipcu 2012 Eskaubei & Funky Flow wystąpili na prestiżowym Pozytywne Wibracje Festiwal w Białymstoku obok Ani Rusowicz, Angie Stone i Omara zbierając pozytywne recenzje i będąc okrzykniętymi przez serwis jazzsoul.pl „największym pozytywnym zaskoczeniem festiwalu”.

Od 2014 roku współtworzy zespół Eskaubei i Tomek Nowak Quartet skupiający czołowych muzyków jazzowych młodego pokolenia. Jest to obecnie prawdopodobnie jedyny zespół w Polsce łączący jazzowe improwizacje z rapowanymi tekstami. Obie dotychczas wydane płyty zespołu zyskały świetne opinie dziennikarzy i słuchaczy, a zespół wystąpił na prestiżowych festiwalach: Hip Hop Kemp, Jazz nad Odrą, Azoty Jazz Contest, Jazzobranie czy Jazz Wolności. Eskaubei i Tomek Nowak Quartet zostali również podwójnymi zwycięzcami plebiscytu Jazz 2015 organizowanego przez JazzPress i RadioJazz.FM.

www.youtu.be/zgLf4r9gE7o

A Tribe Called Quest – We got it from here… thank You 4 your service

Wspaniały powrót, godny hołd dla Phife Dawga i najlepsze z możliwych zakończenie działalności legendarnej grupy. Album niesie w sobie ducha ATCQ sprzed lat pozostając jednocześnie fresh as fuck! Płyta, która wzrusza i jest głosem całego hip hopowego pokolenia, którego czuję się częścią.

Anderson Paak – Malibu

Świetny, przebojowy album, zawierający najlepsze elementy czarnej amerykańskiej muzyki, którym Paak utorował sobie drogę do muzycznego mainstreamu. Świetny zespół producentów, instrumentalistów i gości również nie zawiódł.

Childish Gambino – Awaken. My Love!

Piękny hołd dla architektów współczesnej czarnej muzyki na czele z Princem, Jamesem Brownem i Georgem Clintonem. Świetnie obserwuje się rozwój i poszukiwania tego szeroko utalentowanego cata jakim jest Donald Glover. Płyta wysoce słuchalna.

Common – Black America again

Jestem fanem Commona i cieszę się, że na nowej płycie powrócił duch jego nagrań z czasów „Like water for chocolate” czy „One day it all make sense”. Spójny klimat, świetne muzyczne smaczki (flet, czy charakterystycznie schowane dęciaki ala Soulaquarians), emocje, soczyste flow Commona i wzruszające momenty np w „Little Chicago Boy”, utworze dedykowanym ojcu, nierozerwalnie związanemu z płytami Commona.

De La Soul – …. and the Anynomous Nobody

Mój najukochańszy zespół przerwał milczenie i powrócił w świetnym stylu. Może nie tak spektakularnym jak ATCQ ale zaskakując jak zawsze. Oryginalność i brak jakichkolwiek zahamowań to znak rozpoznawczy The Plugs. Zdarzyło się co prawda kilka słabszych numerów ale rekompensuje je większość świetnych, szczególnie dwa ostatnie!

Kaytranada – 99.9

W tym roku słowem kluczem dla podsumowania jest „eklektyzm”. Generalnie muzyka zmierza w tym kierunku. Na płycie Kaytranady jest wszystko, co najlepsze w hip hopie, miejskiej elektronice i neo solu. Są korzenne wpływy, jest i nowoczesność. Są wreszcie świetni goście. Craig David brzmi jak w swoim prime time. Urzekają Phonte i Syd.

Kendrick Lamar – untitled unmastered

Ostatnio Michał Urbaniak powiedział mi, że słucha Kendricka Lamara i dla niego to jest jazz i ja się z tym zgadzam. To jest nowy jazz, to jest nowa jakość i im bardziej Kendrick będzie szedł w kierunku obranym na „To pimp a butterfly” i kontynuowanym na „untitled unmastered”, tym lepiej.

Michael Kiwanuka – Love & Hate

Płyta o szlachetnym, chwilami monumentalnym brzmieniu, (szczególnie kiedy pojawiają się wielośladowe chórki i smyki), stanowiąca ukłon dla najlepszych tradycji muzyki soul. Kiwanuka śpiewa znakomicie. Jest w tym dusza, naturalność i przesłanie.

Musiq Soulchild – Life on Earth

Na tej płcie nie zaskakuje nic, ale cieszę się, że wyszła bo jest w niej wszystko to za co przez lata podziwialiśmy i szanowaliśmy Musiqa. Jeśli lubisz jego muzykę, tutaj się nie zawiedziesz.

Noname – Telefone

Noname rapuje bezpretensjonalnie, naturalnie, często offbeatowo i z dużym wdziękiem. Z muzyki również bije ciepło i naturalność. Pamiętam, że ten album pokazał mi mój kumpel z zespołu Alan Wykpisz. Dzięki Alan!

NxWorries (Anderson Paak & Knxwledge) – Yes Lawd!

Dusza zaklęta w świetnych pętlach i pływający na nich Paak. Tylko tyle i aż tyle.

Shy Albatros – Woman Blue

Tytuł właściwie mówi sam za siebie. Płyta przepełniona smutkiem i melancholią. Świetny wybór i interpretacja tekstów starych amerykańskich piosenek. Klimatyczna surowa muzyka. Każdy element płyty świetnie ze sobą współgra, a o umiejętnościach wokalnych Natalii powiedziano już wszystko.

Solange – A Seat at the Table

Ciężko powiedzieć konkretnie dlaczego ta płyta jest słusznie uważana przez wielu za album roku, ale Solange po prostu magnetyzuje swoją oryginalnością i podejściem do muzyki. Spójny klimat płyty sprawia, że nie można się od niej oderwać. Czuć naturalne brzmienie i naturalne podejście w śpiewie Solange. Od pierwszej płyty mam do niej słabość.

Terrace Martin – Velvet Portraits

Raczej „easy listening” jazz i okolice. Płyta bardzo różnorodna, czerpiąca z wielu źródeł. Miejscami zagrana, miejscami podprodukowana. Myślę, że pod swoim nazwiskiem Martin znany z produkcji dla wielu znakomitych wykonawców chciał pokazać jak najszerszy wachlarz swoich możliwości i inspiracji zarówno jako producent jak i instrumentalista. Nagrał album do którego chce się wracać. Czuć w nim kalifornijskie słońce.

Theo Crocker – Escape Velocity

Ten trębacz to z pewnością odkrycie jeżeli chodzi o świat około jazzowy. Muzyka komunikatywna, ciekawa, eklektyczna, mająca szanse przyjąć się nie tylko wśród słuchaczy jazzu. Niesie w sobie ładunek emocji. Wszystko co lubię.

I jako bonus najczęściej słuchany numer tego roku z płyty, która nie znalazła się w podsumowaniu

Danny Brown ft. Kelela – From the ground