Matt Dusk powraca z nową płytą. Kanadyjska gwiazda sceny tym razem zaprezentowała się w świątecznej odsłonie, a album pt. „Old School Yule” można już zakupić w sklepach. W rozmowie z JazzSoul.pl Matt Dusk opowiedział o pracy nad płytą oraz zdradził plany koncertowe na najbliższe tygodnie. Zapraszamy do lektury wywiadu.

Czy zawsze chciałeś nagrać album z utworami świątecznymi? 

Album pt. „The Great American Songbook” jest cały wypełniony świątecznymi standardami napisanymi przez takich ludzi, jak np. Irving Berlin („White Christmas”) czy Sammy Cahn („Let It Snow”). Przez całe życie śpiewałem te utwory. Pomyślałem, że w sumie pasowałoby, żebym nagrał to, co śpiewam. Ale nigdy nie miałem na to czasu, aż do 2016 roku. Wraz z narodzinami mojej córki pomyślałem o tradycjach rodzinnych, które przychodzą mi do głowy. To była muzyka, zwłaszcza ta świąteczna. W tym roku będę córce śpiewał te piosenki na święta, więc wypadało, żebym miał aranżacji i ścieżki karaoke. *śmiech*

Czym różni się ten album od innych świątecznych wydawnictw dostępnych już na rynku?

Płyta nosi tytuł „Old School Yule” i jest ukłonem w stronie aranżacji muzycznych z lat 50. I 60. Nie tylko użyliśmy tych samych instrumentów, których używało się w tamtym czasie (tj. smyczków, organów itd.), ale też zaaranżowaliśmy muzykę w podobny sposób. Tym, co tworzy moją płytę unikatową, jest brzmienie, najczęściej szybkie dźwięki i dużo zabawy. Album brzmi niczym wzięty z wielkiej imprezy w Las Vegas.

Jak długo nagrywałeś tę płytę? Ile czasu kompletowałeś materiał na nią?

Trzy miesiące wybieraliśmy utwory. Najpierw wybrałem piosenki, jakie lubię, potem przeszliśmy przez 30-50 nagrań każdej z nich, by znaleźć pomysł na właściwą aranżację. Utwór MUSI pasować do tytułu całego albumu, więc musieliśmy sięgnąć po brzmienia retro. Chcieliśmy przybliżyć się do tego konkretnego przedziału czasowego, od 1956 do 1965 roku, dlatego wybraliśmy piosenki, które do tego okresu pasują.

Czy Twoim zdaniem nagrywanie płyt świątecznych nadal ma sens?

No pewnie! To jedyne standardy, jakie jeszcze nam pozostały. Ta sama muzyka, która jest grana co roku podczas świąt. Jest tyle sposobów, by stworzyć nowe i ekscytujące rozwiązania do zagrania tej samej piosenki. To jest jazz… język, w którym możemy komunikować się nawzajem.

Czy przy nagrywaniu tej płyty pracowałeś z tą samą ekipą, co ostatnio?

Haha! Tak. Jak już raz kogoś znajdę, to trzymam go obok siebie. Bycie producentem polega właśnie na szukaniu dobrych ludzi i nawiązywanie wieloletnich relacji z nimi.

Na płycie znalazło się kilku polskich artystów. Jak wyglądała ich selekcja? 

Dla mnie muzyka świąteczna polega na dzieleniu się… zapraszaniu ludzi do śpiewania razem, do wspólnej zabawy. W latach 50.-60. było wiele popularnych duetów, dlatego chciałem podtrzymać tę tradycję. Z Margaret, która pojawiła się na płycie, nagrałem swój poprzedni krążek pt. „Just the Two of Us”, który pokrył się w Polsce platyną. Ponowna praca z nią była dla mnie obowiązkowa. Rafała Brzozowskiego poznałem podczas jednej z imprez świątecznych w 2015 roku, od razu złapaliśmy dobry kontakt. To zabawny chłopak, lubię ten rodzaj energii na scenie. Zapytałem kolegę, kto pasowałby do piosenki „Baby, It’s Cold Outside”. Padło nazwisko Haliny Mlynkovej. Zacząłem słuchać jej muzyki i naprawdę mi się podobała, więc zapytałem ją, czy zechciałaby zaśpiewać ze mną jeden utwór. Zgodziła się!

Który z utworów z płyty jest Twoim ulubionym? 

„Sleigh Ride”. To piosenka była pierwszym utworem, który wybrałem do nagrania. Jego aranżacja bardzo przypomina mi klimat lat 60.

Masz swój ulubiony album świąteczny?

„White Christmas” Binga Crosby’ego. Jak byłem dzieckiem, zawsze przychodziłem do domu dziadków na święta i pierwszą rzeczą, jaką robiłem, to było szukanie tej płyty i puszczanie jej w kółko! *śmiech*

Odwiedzisz Polskę z nowym, świątecznym materiałem?

Tak, w grudniu wyruszam w trasę promocyjną. Mam nadzieję, że w grudniu 2017 roku wrócę tu w ramach trasy świątecznej.

Myślisz już o nowej płycie? Może zdecydujesz się teraz na album koncertowy?

Zawsze myślę o muzyce i o tym, co będę nagrywał. Na wiosnę planuję wraz z Margaret kilka koncertów.

Wraz z Margaret odebraliście kilka dni temu Różę Gali w kategorii „Muzyka”. Jak zareagowałeś na wieść o tej nagrodzie? Byłeś zaskoczony, a może spodziewałeś się wygranej?

To dla mnie wielki zaszczyt. Razem z Margaret byliśmy dumni z nominacji, a potem z otrzymania nagrody. Cieszyliśmy się, że została doceniona też praca muzyków, którzy pracowali z nami nad płytą „Just the Two of Us”. To nie była tylko nagroda dla nas, ale dla całego zespołu, który ciężko pracuje nad tym, byśmy robili to, co kochamy.

Dziękujemy za rozmowę!

Dzięki!