Anomalia” to dość przewrotny tytuł jak na debiutancką płytę quartetu Marcina Łukasiewicza. Przewrotny dlatego, gdyż wszystko na płycie jest poukładane i dobrze sformułowane. Gitarzysta, kompozytor, wykładowca jakim jest Marcin ma w swoim dorobku sporo wyróżnień stypendialnych, a w jego portfolio można znaleźć wiele punktów jazzowej kariery. Kolejnym takim punktem jest Morte Plays istniejący od 2014 roku. Po udanej i bogatej w koncerty trasie koncertowej przełomu 2015/2016, band doczekał się swojego pierwszego krążka.

morte-plays-cover

Zielonogórski gitarzysta nagrał wraz z Robertem Chyłą (saksofon tenorowy), Erykiem Nowakiem (fortepian), Markiem Styk (bas), Kubą Lechki (perkusja). kompozycję 8 utworów, będących w większości materiałem autorskim. Jest to jazz estradowy, harmonijny, można powiedzieć „ugrzeczniony”. Nie spotkamy tutaj zawiłych improwizacji i szeregu dysonansów, ale przecież nie zawsze o to chodzi w jazzie. Niekiedy warto nakarmić umysł uporządkowanymi dźwiękami, zwłaszcza kiedy ktoś zaczyna swoją przygodę z jazzem instrumentalnym. Zachęcałbym wtedy po sięgnięcie właśnie tego krążka. Otwierający całość utwór „Baron Samedi” zasługuje na wyróżnienie saksofonisty, który przełamuje prostotę kompozycji wklejając odrobinę tajemniczości. Kolejne numery „Witchs kiss”, „Kirke” oraz „Pchelka” to dobre, smooth jazzowe nagrania, które śmiało mogą zaspokoić niewymagających słuchaczy. Preludium do „Medusa” daje znać, że zaraz stanie się coś więcej. Ten właśnie utwór jest dla mnie najjaśniejszym elementem „Anomalii”. Najjaśniejszym, chociaż najbardziej niepokornym i mrocznym z utworów. Ciągle jednak brak tu zaskoczenia, przełamania dialogu instrumentów który jest spójny i odrobinę przewidywalny. Zamykające album „Anomalia” starają się wtłoczyć w trochę większe zagęszczenie dźwięków niesymetrycznych. Jest to punkt odniesienia do wcześniejszych kompozycji. Panowie pokusili się także cover „Four” mistrza Davisa. Jest miło.

Do posłuchania we dwoje, we troje, gdzieś przy kawie.

Album dobry, więcej niż poprawny, ale nie skupiający uwagi. Może takie było założenie, aby był tłem, a nie poruszającym indywiduum, które zmusi do refleksji. Polecam album tym, którzy nie są zwolennikami improwizacji. Tym, którzy lubią oczywiste, miłe smooth jazzowe instrumentalia.

Ocena płyty: