Ostatni album Natalii Kukulskiej to bardzo dobrze skonstruowany miks współczesnego popu z nastrojem disco lat 80. Płyta, do której szczerze wracam, zwłaszcza do „Pióropusza„. Dla mnie jedna z najlepszych kompozycji małżeńskiej produkcji Kukulska Dąbrówka. Ale porozmawiamy sobie teraz o projekcie z Atom String Quartet, który także ukazał się na wydawnictwie Ósmy Plan, jako CD nr 2 – akustyczny live nagrany w słynnym Alvernia Studio. Panowie są bezkonkurencyjni i zasługują na wszelkie słowa uznania, zarówno pod względem techniki jak i pomysłów aranżacyjnych.

FullSizeRender(1)

Udałem się zatem pełen oczekiwań na koncert w ramach Festiwalu Nova Muzyka i Architektura, gdzie na jednej scenie zarówno Kukulska jak i Atomy zaprezentują co mają w zanadrzu, przy pomocy jednego z najlepszych europejskich perkusistów jakim jest Michał Dąbrówka (współautor kompozycji, współmałżonek Kukulskiej, współproducent).

Centrum Kongresowo Koncertowe Jordanki w Toruniu jest prawdziwie imponujące. Czekając nie można było się nudzić, gdyż fantazja karmiła się ustawionymi światłami i estetyką miejsca. Niespodziewanie pojawił się Hirek Wrona zapowiedziawszy muzyków, którzy zaczęli koncert od dwóch kompozycji z ostatniej płyty Atom String Quartet. No i się zaczęło. Pełne ekspresji, zakrętów i imponującej mieszanki dźwięków czworo smyczków nie pozwoliło na dozowanie emocji. Trzasnęli z impetem i wcisnęli publikę w fotele. Szybka zapowiedź Natalii, i mój ulubiony „Pióropusz„. Pełne zgranie. Wszystko w punkt. Jakby nie był to utwór otwierający, a jeden z ostatnich, rozgrzanych i celnych. Słychać jak bardzo ta szóstka scenicznych gigantów rozumie się i współdziała. Zagrali oczywiście wszystkie 6 utworów jakie znalazły się na płycie. Przy piosence „Miau” artystka przyodziała kocią twarz. Dosłownie, założyła maskę, która dodała nieco pikanterii. Było to potrzebne bo póki co słuchacze siedzieli dość sztywno choć widać było, że kipi z nich aby się poruszać, ale nie wiedzą czy wypada. Pierwsza bariera została przełamana. Udało się nawet zachęcić do wspólnego śpiewania. Przy utworach bardziej nostalgicznych, takich jak „So natural” i „Na koniec świata” idealnie wykorzystano światła, które fenomenalnie skleiły się z nastrojem ale nie rozpraszały. Ktoś fajnie to zaplanował. Udało się zaskoczyć utworami Kukulskiej, które nie znalazły się na płycie live, a zaaranżowane przez Quartet zyskały zupełnie nowe brzmienie. Tak właśnie „Decymy„, „My” oraz „Pół na pół” było tym czego oczekiwałem.

FullSizeRender FullSizeRender(6)

Szkoda tylko, że publiczność tak śmiało i entuzjastycznie zareagowała dopiero na samym końcu, po ostatnim utworze podnosząc się z siedzeń. Wzbudziła tym nieudawane zaskoczenie Natalii, która i tak już wyluzowana poderwała wszystkich do śpiewania bluesowego „Pół na pół„.

FullSizeRender(5) FullSizeRender(4)

Osobiście jestem pełen uznania dla kunsztu wokalnego Kukulskiej i dystansu jaki ma do siebie. Informacje o ciąży wwiercają się w to nowe magazyny, co widać ją kompletnie nie obchodzi. Sama siebie nazwała Lodówką, ale to przez kreację, którą zaprojektowała dla niej wieloletnia przyjaciółka Viola Śpiechowicz. Ale wróćmy do koncertu. Dla mnie bardzo udany, ba, jeśli znów będą koncertować to bezstronnie się wybiorę. Warto. Trzeba. Zatem czekam. A że niebawem nowa płyta mixu Kukulska/Dąbrówka to może i coś premierowego się trafi. Zanim „Lodówka” nie urodzi.

FullSizeRender(3) FullSizeRender(2)