Rzesza fanów Franka Oceana już dawna wyczekiwała nowego albumu, bowiem od premiery ostatniego minęło 4 lata. Artysta w końcu przerwał milczenie, ale zapowiadamy “Boys Don’t Cry” się nie ukazał. Zamiast niego lub, jako jego przedsmak wydano “Blond” oraz projekt “Endless” dostępny tylko w Apple Music.

frank-ocean-endless

Frank Ocean należy do niezwykle uzdolnionych i uznanych artystów młodego pokolenia. To pełen muzycznej świadomości artysta, a jego spojrzenie na muzykę jest świeże i racjonalne. Młodzieńczość miesza się z dozą dojrzałości, przez co jego projekty to wysublimowane propozycje. Z pewnością poziom Franka Oceana podtrzymuje album “Blond”, o którym pisałem tutaj,  ale już nie do końca jest tak z projektem “Endless”. Piszę o nim jako o projekcie, ponieważ  trochę trudno go sklasyfikować: album, produkt uboczny, eksperyment?

Brzmieniowo jest to najbardziej surowe i oszczędne wydawnictwo, któremu nadano głównie elektroniczny i rozmyty wydźwięk przypominający momentami “The Colour In Anything” Jamesa Blake, który zresztą jest obecny na tym projekcie. Jednakże klimat jest zdecydowanie chłodniejszy niż na “Blond”. Oprócz tego, mimo iż, niektóre utwory trwają zaledwie kilkadziesiąt sekund, muzyka czasem powoduje znużenie. Być może w “Endless” bardziej chodzi o przekaz i koncept, bo muzyka niestety nie porywa. Jednakże projekt jest dosyć spójny stylistycznie.

Abstrahując od strategii promocyjnej najnowszych wydawnictw Franka Oceana i skupiając się jedynie na najważniejszym aspekcie, czyli muzyce, to artysta o takiej randze może pozwolić sobie na tego typu eksperymenty bez uszczerbku dla swojej kariery. Z pewnością projekt “Endless” będzie nie lada gratką dla fanów i najlepiej w takich kategoriach należy go rozpatrywać: jako ciekawostkę, pewną odskocznię.

Ocena płyty: