Maciej Fortuna, zapracowany lider kilku tworzonych przez siebie formacji, ogłosił swe najnowsze dzieło. Płyta „Jazz” zrealizowana w trio z kontrabasistą Jakubem Mielcarkiem i perkusistą Frankiem Parkerem to nawiązująca do najlepszych tradycji jazzowej awangardy fuzja eksperymentalnej elektroniki, okołojazzowej improwizacji i współczesnej kameralistyki. Brzmi to groźnie, ale album zniewala kreacją brzmieniową i nastrojem.
Płyty instrumentalne rzadko stają się obiektem powszechnego zachwytu i zazwyczaj kierowane są do niewielkiego grona koneserów. Jednak chociaż jedna taka płyta zawsze się przyda, choćby wtedy, gdy przyjdzie ciocia na imieniny. Relaksujące dźwięki stanowią doskonały podkład pod rozmowy na wysokim poziomie intelektualnym, konsumpcję kruchych ciasteczek i popijanie kawusi. Maciej Fortuna jest mistrzem takiego klimatu, a na płycie zebrano osiem jego instrumentali.
Fortuna nie kokietuje słuchacza pięknymi melodiami ani nie popisuje się swą techniką. Jest to raczej metodyczne, często obsesyjne, realizowanie wybranego pomysłu. Może nie jest to wielki jazz, może miejscami jest nawet zbyt lekki, łatwy i przystępny, ale jednak ma w sobie coś tak interesującego, że trudno się oderwać. Nie sposób przecenić wysokie walory estetyczne nagrania, bo Fortuna ułożył muzykę niezwykle nastrojową, trafnie oddającą stan zmysłowego zauroczenia, a ton jego jasnej i ciepłej trąbki dopełnia wrażenia wzniosłych uczuć.
Kompozytor do każdego kolejnego projektu podchodzi z coraz większym namaszczeniem i nowym filozoficznym przesłaniem. Utwory tworzą mądrze zbudowany ciąg, którego wspólnym mianownikiem jest nastrój. Otwierający „Żebra żubra” stanowi jakby wylegitymowanie się trębacza z nieprzeciętnych umiejętności wykonawczych. Kolejne utwory utwierdzają nas w przekonaniu, że Fortuna ma bogatą wyobraźnię i dobrze czuje się w rozmaitych stylistykach. Chłopaki grają z sercem, a ich serce bije w dobrym rytmie. Gdy prowadzą muzyczne dialogi, trudno rozstrzygnąć, kto brzmi lepiej. Wyczucie organizacyjne przenosi się również na zawartość muzyczną płyty. Nie przeładowana (mimo gęstej faktury brzmienia), raz porywająca i frywolna („Taniec wiewióra”), innym razem melancholijna i przestrzenna („For Alice”) a bywa, że również dowcipna („Baba”).
Wprawdzie „Jazz” nie jest dziełem przełomowym, ale to wspaniała, nie narzucająca się muzyka otoczenia. Główna w tym zasługa trąbki Fortuny, wywijającej niezwykłymi dźwiękami, a jak trzeba, to wchodzącej w stonowane barwy. Jeśli nie byliście zwolennikami twórczości 34-latka z Leszna, to ta płyta ma szansę was do niego przekonać. Wielbiciele ekstremalnych nut też nie będą zawiedzeni i to jest najpiękniejszy paradoks.