Na brytyjskiej scenie zmysłowego popu trudno znaleźć artystów, którzy w takim stopniu jak Submotion Orchestra czynią z konserwatyzmu atut swojej twórczości. Zmieniają się mody, a septet z Leeds wciąż pozostaje odporny na wszelkie innowacje. Entuzjastycznie przyjęty debiut „Finest Hour” z 2011 roku pozwolił im wykreować własne, nieporównywalne z niczym brzmienie. Efekt ten osiągnęli dzięki połączeniu pionierskich wzorców londyńskiego dubstepu ze szczyptą melodyjnego jazz-soulu. O dziwo, po pięciu kolejnych latach te same elementy złożyły się także na „Colour Theory”.

Submotion Orchestra colour-theory

Czwarty album Brytyjczyków to kontynuacja melancholijnej jazzowo-folkowo-soulowo-knajpianej stylistyki, zaproponowanej na poprzednich wydawnictwach. Nieco poważniejsze podejście do tematu, śmiała produkcja oraz nawiązania do muzyki elektro to cechy odróżniające „Colour Theory” od poprzednich płyt. Mamy do czynienia z bardzo wdzięczną, zmysłową materią dźwiękową, ulepioną z dźwiękowej gliny Jazzanovy, Glass Animals i Bonobo, podaną jednak z należytym dystansem.

Długie, transowo-bujające wariacje przeplatają się jak zawsze z hipnotyczno-sennymi elektronicznymi balladami na tropach twórczości minimalistów. Główna wokalistka – Ruby Wood przepięknie ozdobiła swoimi natchnionymi wokalizami subtelne elektroniczne pulsacje, których majstersztykiem Submotion Orchestra udowadnia, że nie na darmo przylgnęło do niego określenie „mistrzów subtelnego dubstepu”. Muzyka z „Colour Theory” omija jednak szerokim łukiem klubowe parkiety, by na dobre zadomowić się w przytulnych, zadymionych chill-outach.

Przy takich utworach jak: „Kimono”, „Amira” czy „Jaffa” nietrudno odjechać w spirytualną podróż. A, co najważniejsze, słuchać można bez uczucia znudzenia. Z kolei zamykający album utwór „Ao” to elegancki, niczym kreacje Channel, delikatny instrumentalny house ozdobiony skromnymi, choć jakże wdzięcznymi elementami easy listening i dubstepu.

Moda na dekadencję i łatwe w odbiorze, rozmarzone piosenki może pomóc „Colour Theory” odnieść sukces. Nostalgiczne nagrania urzekają melodyjnością – są na tyle perfekcyjnie wyprodukowane, że muzykom udaje się nawet wytworzyć iluzję „żywego” grania. Równie pomocni mogą okazać się goście zaproszeni do nagrania płyty, a wśród nich Andrew Ashong, bardzo interesujący wokalista pochodzący z Ghany.

 „Colour Theory” jest konsekwentną kontynuacją i zarazem rozwinięciem pomysłów z poprzednich wydawnictw. Ich muzyka to wciąż powolny, erotyczny trip hop i basujący soul. Brak pomysłów czy wierność rozpoznawalnej już artystycznej kreacji? Raczej to drugie, chociaż można było oczekiwać nieco większego zaangażowania w umacnianie silnej pozycji Submotion Orchestra na rynku. Nowych fanów raczej nie zdobędą. Starzy nie padną na kolana, choć „Colour Theory” dostarczy im dużo przyjemności.

Ocena płyty: