Bardzo dziewczyńska płyta, cokolwiek wyraz ten może oznaczać.

Nie lubiłem kawałka „Karmelove” nagranego z Piotrem Roguckim, dlatego do nowej płyty MarcelinyGonić burzę” podszedłem z dużą nieufnością. A jednak wszystko się może zdarzyć, różnie to bywa i nigdy nic nie wiadomo. Słucham tych kilkunastu piosenek po raz któryś z rzędu i wiem, że jest to bardzo solidna, porządna, fajna robota.

marcelina-gonic-burze-b-iext30371848

Marcelina wydaje się konsekwentnie kroczyć swoją własną drogą, nie bacząc na trendy czy wymogi rodzimego rynku. I bardzo dobrze, bo właśnie konsekwencja stanowi o oryginalności nowej propozycji artystki. „Gonić burzę” jest płytą bez precedensu w historii polskiej sceny elektroniczno-soulowo-gitarowo-popowej (jeśli przyjmiemy, że takowa istnieje).

Marcelina jest niewątpliwie coraz lepsza. Nieomal z dnia na dzień poprawia i uszlachetnia technikę wokalną, rozwija się także jako autorka i kompozytorka, z coraz większą pieczołowitością przygotowywane są też jej kolejne nagrania. Na nowej płycie wielka w tym zasługa Roberta Cichego. Sięgnął jako producent, po klasyczne dźwięki gitary, perkusji i basu i wyeksponował ich rolę, co trafnie wzbogaciło nowe piosenki Marceliny.

Dystans z jakim Marcelina opisuje świat relacji damsko-męskich może wydawać się dystansem cynika. Z drugiej strony, nie ma w narratorze żadnej nienawiści wobec zaangażowanych w miłość ludzi. Po prostu – małe prawdy wielkiego uczucia. Tylko świat się trochę zmienia.

Najbardziej hitowy wydaje się materiał z „uderzeniem” – folkowa „Chandra”, bardzo dobrze zaśpiewane „Nie mogę zasnąć”. Ale Marcelina potrafi być równie przekonująca w repertuarze balladowym, nastrojowym, spokojnym – jej głos brzmi bardzo ciepło w piosenkach „Kochaj albo puść”, „Uwolnij mnie”, w tytułowej „Gonić burzę” i w pięknym utworze „Liliowa”. Na finał wyłania się „Płochy” – kompozycja bardzo powietrzna i bardzo subtelna. Instrumentarium jest w ogóle dość oszczędne, w dużej mierze naturalne, zaaranżowane delikatnie. Nie ma wzniosłych brzmień, nie ma komputerowych konstrukcji.

Nie znaczy to, że wszystko jest tu na miarę gwiazdy, z paru piosenek niewiele wynika, trudno je wyróżnić spośród tysięcy innych. Ważne jest jednak to, że album przygotowany został przez myślącą artystkę, piszącą ładne słowa do nie gorszych melodii. Wprawdzie już Frank Zappa powiedział: „To, że coś się podoba milionom ludzi, nie oznacza, ze jest to dobre” – mam jednak nadzieję, że ta dobra płyta spodoba się na tyle, żeby Marcelina mogła spokojnie iść dalej nie oglądając się na spragnionych przebojów radiowych słuchaczy.

Wszystko się może zdarzyć, nawet to, że facet pochwali dziewczyńską, zimową płytę.

Ocena płyty: