Przyjaciele z Paryża zawsze mi powtarzali, że to niezwykłe miejsce. Uwierzyłem niedawno, gdy świat oszalał na punkcie Lou Doillon, skromnej artystki znad Sekwany. Sytuacja wyglądała groźnie: naznaczona słynną rodziną (jest córką reżysera Jacques’a Doillona i aktorki Jane Birkin, jej przyrodnie siostry to aktorka Charlotte Gainsbourg i fotografka Kate Barry) mogła być postrzegana jako kolejna gwiazdka odcinająca kupony od dokonań swoich krewnych.

Kim zatem jest Pani Doillon. Outsiderka z wyboru, pełnej krwi introwertyczka. Nic chyba gorszego europejskiemu artyście przytrafić się nie mogło. Lou Doillon nie potrzebuje bowiem nagród, splendoru, adoracji. To typ samotnika piszącego tylko dla siebie. „Lay Low” jest drugim dziełem Doillon – perfekcjonistki, pielęgnującej formę muzycznej miniatury bazującej głównie na oszczędnym, subtelnym brzmieniu gitary i delikatnym, miejscami bardzo dziewczęcym, głosie. Słowem, liryk pełną gębą, eksploatująca klasyczną piosenkę (w post-beatlesowskim sensie), którą niejeden już pogrzebał.

Już po pierwszym przesłuchaniu płyty jednoznacznie można stwierdzić, czyje dokonania były tu inspiracją. Piosenka Left Behind, która otwiera ten krążek, przenosi swoim klimatem we wczesne lata 70., gdzieś do słonecznej Kalifornii. Nie oznacza to jednak, że album ten jest monotonny. Wręcz przeciwnie, w Above My Head można odnaleźć coś z psychodelik The Birds, w Nothing Left coś z wyjątkowo pięknych melodii The Mamas And The Papas, Worth Saying zaś mógłby pojawić się na którejś z pierwszych płyt Stone Roses. We wszystkich piosenkach wyczuwa się też ducha wczesnego Syda Barretta. A wszystko doskonale zaaranżowane i zagrane, bez zbędnych dźwięków i niepotrzebnych popisów, za to z perfekcyjnym wyczuciem tematu.

Całość brzmi jak wyznanie kontestującej dziewczyny, która tak naprawdę, w głębi duszy, jest już dojrzałą, wrażliwą kobietą, piszącą na dodatek, po prostu, ładne piosenki. No i któż, u diabła, potrafi dzisiaj tak wzruszać, a przy okazji grać walca! (Where To Start). Lou Doillon to „moja” artystka ostatnich tygodni i jedna z wybitniejszych pieśniarek współczesnej Europy. I błagam, nie piszcie już więcej, że Stary Kontynent to muzyczna prowincja!

Ocena płyty: