5 lat kazała czekać na nową płytę i warto było. Wielkim zaskoczeniem jest to… że nie ma zaskoczenia. Lizz Wright nie bajeruje, nie musi dbać o atencję i używać tricków aby jej płyta spotkała odbiorców. Jej prostota i szczerość przekonują i wzbudzają zachwyt.

Freedom & Surrender to 11 utworów balansujących wokół bluesa, jazzu i soulu, z naciskiem na blues. Jej głos, ta barwa jest jak budyń, który przelewa się z utworu na utwór.

“Lean in” to kawałek, przy którym nie sposób się nie bujać, “Here and now” za to jest stworzony do leniwego obcowania z dobrym jazzem, a wisienką w tym wszystkim jest duet z Gregorym Porterem, który rozłożył swoje skrzydła i od kilku lat wojuje na światowym rynku jazzowym. “Right where you are” w wykonaniu dwóch tak zmysłowych głosów mógłby być przesadzony, ale ani Lizz, ani Gregory nie skupili się na tym by pokazać skalę swoich możliwości. Popłynęli na emocjach i nagrali kawałek, dla którego płyta jest kompletna.

Jedyną rysą jest dla mnie niezrozumiałe wpakowanie na płytę coveru Bee GeesTo love somebody”. Utwór wyprodukowany poprawnie, bez większego pomysłu na interpretację, który pośród tak fantastycznych kompozycji jak “Somewhere down the mistic” (która przypomina mi stylistycznie twórczość Suzanne Vega z pierwszych płyt), “Freedom” (z przodującą pełną energii sekcją rytmiczną) albo “Real life painting” (gdzie instrumenty są tak idealnie ze sobą połączone, że wydaje się jakby utwór był stworzony z wiatru) po prostu niknie i wydaje się być zapchajdziurą, piosenką która ma tylko wydłużyć czas całości.

Mieszane uczucia można mieć także na zakończenie. Piosenka “Surrender” rozwiązana jest mantrą refrenu. Lizz nie wysila się aby zakończyć utwór spektakularnie, choć aż prosi się o gospelową wokalizę na górnych rejestrach. Płyta kończy się powtarzalną linią melodyczną, która uzupełniona jest rozwinięciem instrumentalnym. I to jest właśnie dowód na to że artystka z pełną świadomością robi to co czuje i nie poddaje się nurtowi, który nakazywałby dbać o słuchacza i jego podniebienie. Tutaj słuchacz się dopasowuje.

Bo piękno jest nie w ilości a w prostocie.