Tak, jak męskim przedstawicielem Belgii na światowym rynku muzycznym jest Stromae, tak płeć piękną tego kraju reprezentuje Selah Sue. Po bardzo udanym debiucie z długogrającą płytą w 2011 roku, artystka zaprezentowała swoim słuchaczom drugi album studyjny zatytułowany “Reason“, mający duże szanse na dorównanie popularnością pierwszy krążek.

Już od otwierającego płytę kawałka, “Alone“, mamy do czynienia z porządną dawką popu, który znamy już z albumu “Selah Sue“. I tak, jak debiut wylansował przebój “This World“, tak teraz utwór “Alone” ma predyspozycje do zostania przebojem. A taką szansę ma znaczna większość kawałków z płyty, od “I Won’t Go for More” z ciekawym gitarowym intro, przez trip hopowy numer “Reason” po emocjonalne “Fear Nothing” i “Sadness” z niesamowicie emocjonalnym wokalem Sue.

www.youtube.com/watch?v=oiqRFvUOUH0

W wyliczance mocnych stron płyty nie można pominąć także świadomego wymieszania w/w brzmień trip hopowych z electro-soulowymi czy house’owymi. Na albumie znajdziemy zarówno m.in. spokojne “Together” i “Right Where I Want U” z elektronicznymi elementami, liryczne “Alive” z fortepianem na pierwszym tle, ładny duet “Together” nagrany z Childishem Gambino, a także np. piosenkę “The Light” nasuwającą pewne skojarzenia z Jessie Ware czy innymi rhythmandbluesowymi wokalistkami. Nie zabrakło także odpowiedzi na numer “Mommy” z pierwszej płyty Sue, czyli ulicznego “Daddy” z ciekawym tekstem, w którym artystka oddaje hołd swojemu ojcu, a także pozwala sobie na wyśpiewanie paru słów w swoim ojczystym języku.

www.youtube.com/watch?v=okxpl_x0pv0

Jedną z największych zalet całego albumu jest także warstwa tekstowa. Od pierwszego kontaktu z płytą można odnieść wrażenie, że słowa wszystkich numerów zostały napisane z serca, że każdy wyśpiewany wyraz ma jakąś wartość, przesłanie, które Sue chce przekazać słuchaczowi. Świetnym przykładem na to są takie numery, jak m.in. “Always Home“, motywujący “Alive“, tytułowy “Reason” czy zamykający krążek numer “Falling Out“.

www.youtube.com/watch?v=b0fEUI9YdxU

Trzeba przyznać, że wszystkie trzynaście kompozycji umieszczonych na płycie to zupełnie inne historie, a każdej z nich słucha się z uwagą i podziwem dla pracy Selah Sue. I chociaż pierwszy utwór zdaje się zapowiadać dynamiczny, popowy krążek, tak każda kolejna propozycja od wokalistki utwierdza słuchacza w przekonaniu, że w ciele Belgijki płynie bardziej rhythmandbluesowa, trip hopowa krew.