Ania Szarmach – wokalistka, kompozytorka, autorka tekstów. Urodziła się w Starogardzie Gdańskim, gdzie ukończyła podstawówkę muzyczna na fortepianie, a następnie Liceum Ogólnokształcące. Po szkole średniej dostała się na studia dzienne Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w Katowicach (sekcja wokalna). Studia ukończyła z wyróżnieniem, a już na ich drugim roku zaczęła pracować jako sideman. Jej głos (chóry) można usłyszeć na kilkudziesięciu płytach. Współpracowała m.in. z: Kayah, Ewa Bem, Edyta Górniak, Sistars, 15 Minut Projekt, Poluzjanci, Sokołem (WWO) oraz z wieloma innymi artystami polskiej sceny muzycznej.

2006 r.- został wydany debiutancki album zatytułowany po prostu “Sharmi”. Na płycie w klimatach soul/rnb znalazły się nastrojowe, akustyczne piosenki jak i nowocześnie zaaranżowane numery taneczne.

2010 r.- został wydany pierwszy autorski album artystki “Inna”. Płyta akustyczna, nagrana w całości “na żywo” przez najlepszych polskich muzyków sceny popowej i jazzowej. Album został wyróżniony nominacją do najważniejszej nagrody muzycznej “Fryderyk”.

6 grudnia 2012 r. do sklepów trafił trzeci album wokalistki POZYTYWka, który promował utwór Z Tobą. Album również został wyróżniony nominacją do najważniejszej nagrody muzycznej “Fryderyk”.

—————————————————–

D’Angelo / The Vanguard “Black Messiah”

Czekałam na to lat 14. Świetny album. Na „wciąż” u mnie; zwłaszcza numer „Charade”, na którą to piosenkę czekałam z kolei od 2012 kiedy to wykonywali ją na koncertach w Europie. Oszalałam. Słychać tam mocne wpływy Prince’a ale przy tym jako indywidualista muzyczny D’Angelo cały czas buduje coś nowego. Oraz piosenka „Really Love” – cu-do-wny aranż, przepiękne, subtelne inspiracje latino i wspaniałe smyki oraz ich zamieszczenie w aranżu. Brzmi wzorcowo. I nietypowo. Zresztą cały album jest taki. Nowatorski ,z dziwacznymi czasem pomysłami, a jednocześnie jest na niej ten D’Angelo, którego chcemy usłyszeć. Aranże chórów jak zwykle rewelacyjne. Zagrane po mistrzowsku przez wybitny zresztą skład. Poza tym i co najważniejsze -bez ciśnienia.
Klasyfikacja tej muzyki jest bez znaczenia, a w tym wypadku raczej mocno ograniczająca. Nie muszę nadmieniać, że to wyśmienity wokalista, aranżer i producent. Jest po prostu genialnym muzykiem, który fantastycznie włada swoimi inspiracjami. Mnóstwo w tym wzruszenia, a to w połączeniu w potężną siłą przekazu i kunsztu jest obezwładniające. Na wielu płaszczyznach po prostu jest max!

FRANK MCCOMB EP „SOULMATE”

Cztery przemiłe piosenki zapowiadające nowy album. Soulmate. Klasyczne podejście do kompozycji i super charakterystyczna dla Franka harmonia. Mój ukochany wokalista po mistrzowsku zaśpiewał szczere piosenki, w których jego gospelowo-soulowe serce bije najpiękniej! Jego pracowitość jest onieśmielająca. Wszystko dla muzy, która mówi sama za siebie!
Uwielbiam to!

www.youtube.com/watch?v=NuQGsW82_kA

MARCIN WASILEWSKI TRIO /JOAKIM MILDER „SPARK OF LIFE”

Duma mnie rozpiera, że ta wspaniała muzyka pochodzi z Polski. Przepiękne kompozycje, a według mnie najlepsze są piosenki napisane przez Marcina Wasilewskiego. Czyli „Austin” i „ Sudovian Dance”. Jednak trzeba przyznać, że upodobanie Trio do aranżowania po swojemu coverów to też ich wybitna zdolność. Niesamowite jest to jaka olbrzymia siła może bić z subtelności. Wspaniały udział i dopasowanie Joakima Mildera – jakby grał z nimi od zawsze. Płyta brzmi rewelacyjnie i światowo. Jest tyle przestrzeni między czterema instrumentami ,że odnoszę wrażenie ,że to powietrze jest osobnym instrumentem. Ta muzyka pulsuje wspaniale przez fantastyczne zgranie tego zespołu. Zagrane genialnie! „Spark of life” to płyta cudowna , wzruszająca, pełna pokory i miłości do muzy.
Czaaaaad!!!!

www.youtube.com/watch?v=am0GP6CZgLo

DIRTY LOOPS „LOOPIFIED”

Są wirtuozami! Na żywo i na płycie. Świeżość, radość, młodość i miażdżący wręcz kunszt. Duży zapas dla funu z grania i śpiewania. Do tego świetne harmonie – i ile ich!!! Tempo płyty też jest nietypowe – jak maszyna. Ale słucha się tego przyjemnie bo dopracowane jest wszystko z rzadko spotykaną precyzją. Nic więc dziwnego, że kiedy zespół Dirty Loops się pojawił w necie to zrobił taką furorę! To mistrzowie instrumentów. Najciekawsze jest to, że do swojej wirtuozerskiej gry i śpiewu dokładają nowoczesne soundy, które nigdy wcześniej z wirtuozerią tego rodzaju połączone nie były. To znaczy, że też budują swoją bajkę. Jestem fanką piosenek: ”The way She Walks”, „Sayonara Love” no i „ Wake me up”, a w zasadzie to wszystkich. Wokal nieprawdopodobny! Umiejętności, kolor, dynamika i świadomość Jonahha Nilssona jest godna podziwu zwłaszcza, że na koncercie jest to samo!
Pozytywny, świetny album. Uwielbiam go!

WOOBIE DOOBIE „DAWNE TAŃCE I MELODIE”

Głupio mi pisać o płycie, na której się znajduję ale jestem akurat tylko w jednym numerze – to może być :-) Super album na który czekali wszyscy fani Woobie Doobie i ja też. Świetnie zagrana przez jeden z najbardziej rozchwytywanych polskich teamów. Cieszę się ,że mogłam być częścią tego przedsięwzięcia w tak wyjątkowym towarzystwie. Mój ulubiony numer to „Szklanka szaleństwa” – klasyczna ,piękna kompozycja posiadająca równie piękny tekst. Wzrusza mnie on od samego początku. Wielkie gratulacje dla Wojtka za ten numer, a dla chłopaków za kunszt, zabawę muzyką, dystans i wierność sobie! No i że udało im się spotkać na takich samych zasadach towarzyskich i połączyć swe siły w pasji :-)
Super płyta!!!

Ponieważ muzyka zarejestrowana często odbiega od tego, co na żywo muszę napisać o dwóch najważniejszych dla mnie koncertach (oprócz moich własnych :-), które mnie zachwyciły.
Pierwszy z nich to koncert ramach ALL OF ME TOUR – JOHN LEGEND. Światowy klimat i spokój. Przepiękne aranże – o niebo lepsze niż na płycie. Najnowszego singla „You and I” nie poznałam. Czasem aranże zaczynają życie podczas koncertu i tu tak było. Im dalej tym lepiej . Zero popisów i totalny luz. Pięknie wyśpiewane piosenki. Możliwości wokalne wybitne ,a cała gama nawet nie wykorzystana ,co zawsze daje wrażenie, że chce się więcej, przez co następnego dnia chciałam jechać na następny koncert- takie to było ujmujące. Duży spokój i dojrzałość. Świetna kolejność numerów i super band. Myślałam ,że brakować mi będzie background vocals ale byłam w błędzie. Jestem zachwycona. Wszystko się zgadzało. A on tak pięknie śpiewa. Miód!

ROBERT GLASPER EXPERIMENT – koncert w ramach Festiwalu Jazz Jantar to był koncert, który mnie ro-zwa-lił! Skład Robert Glasper- instr.klawiszowe, Casey Benjamin- saksofon, vocoder, synezatory, śpiew, Mark Colenburg – perkusja, Burniss Travis – bas.
Koncert fenomenalny mimo technicznych problemów z nagłośnieniem na scenie na początku koncertu i mimo ich zmęczenia. Wszystko nieważne. Ważne to, że oni grają tak świetnie, że zapomniałam, że jestem na koncercie. Są w swoim świecie muzy, którą spokojnie, bez napinki budują. Piękne harmonie, rewelacyjne aranże do „Get Lucky” (Daft Punk) i do „Never Catch Me” (Flying Lotus feat.Kendrick Lamar). No i taki groove, że buty spadają! Dynamika koncertu była szalenie ciekawa bo cały koncert był jak mantra groovu. W każdym numerze inaczej i w każdym nieprawdopodobnie wszystko im „siedziało”. Kulminacji było mnóstwo od samego początku do końca i to też odróżniało ten koncert od innych. Mark Colenburg jest mistrzem! Poza tym i co najważniejsze – kunszt był dodatkiem do realizacji wyższego planu czyli budowania nowej muzy na scenie. Casey Benjamin jest nowatorski i jest wizjonerem pod każdym względem. Robert Glasper gra na takim luzie i tak dobrze; jest pełen pokory i jest fanem swoich muzyków – to słychać – zazębianie się ich i mega cool to jest to! Wszystko było zagrane na wielkim skupieniu ale też i „laid back”, co powoduje dodatkowo duży zapas jaki pozostaje im do grania i mi/nam do słuchania. Tak więc chce się jeszcze więcej, jeszcze bardziej – po prostu jeszcze raz. Genialne granie! Czekam z niecierpliwością do następnego koncertu!
The best !