Wiem, że tak się nie powinno rozpoczynać recenzji, ale… jeśli jeszcze nie słyszeliście muzyki ze wspomnianej w tytule płyty, nie czytajcie dalej, szkoda czasu, lećcie do sklepu, kupcie i słuchajcie, chłońcie, upajajcie się i zachłystujcie się nią. Słowa te kieruję nie tylko do Was, słuchaczy jazzu, ale także do miłośników klasyki i nie tylko… właściwie to kieruję je do wszystkich, którzy mają uszy. W przypadku tej płyty słowa są zbędne, wystarczy otworzyć umysł, serducho i słuchać. Po co rozwodzić się nad wspaniałością autorskich kompozycji, nad kunsztem, techniką, po co zastanawiać się w jakiej szufladce gatunkowej zamknąć tę muzykę – gdyż wcale nie jest to takie oczywiste – no po co? Lepiej posłuchać i poczuć. A jeżeli koniecznie chcecie najpierw przeczytać coś na temat albumu, niech Wam będzie. Ale potem od razu biegnijcie po płytę!

Zacząć należy od tego, że Iiro Rantala nagrał tę płytę z dwójką wspaniałych muzyków jakimi są: wiolonczelistka Asja Valcic oraz skrzypek Adam Bałdych. Skład dosyć nietypowy patrząc nań w kategoriach jazzowych, jednak biorąc pod uwagę klasyczne konotacje muzyków, fakt ten już tak nie dziwi. Instrumentarium to doskonale wypada na tle kompozycji, których autorem jest lider; poza jednym standardem jazzowym jaki znalazł się na płycie. Muzyka ta jest niezwykle emocjonalna, pianista często oszczędnie dozuje kolejne dźwięki, ale robi to w taki sposób, że w każdym z nich wybrzmiewa głębia, która ma wiele wymiarów i mieni się wielością odcieni. Na ogromnej palecie mieszają się i nachodzą na siebie różne barwy, tworząc nowe niepowtarzalne kolory. Każdy z nich odpowiada konkretnej emocji, która bezpośrednio dotyka słuchacza. To bardzo przestrzenna muzyka, wypełniona ciepłem, radością, szczęściem, jest w niej także sporo liryzmu i melancholii. We mnie, po przesłuchaniu albumu została przede wszystkim ta wyjątkowa melancholia, która jest mi bardzo bliska i mnie ujmuje. Słuchając tej muzyki mam pewność, że artyści grają prosto z serca, otwierają się przed nami dając to, co najlepsze.

Iiro Rantala stworzył piękne kompozycje, w których doskonale odnajdują się zaproszeni przez niego muzycy. Zarówno w jego grze, jak i Asji Valcic doskonale słychać klasyczne wykształcenie, natomiast wszechstronny Adam Bałdych doskonale dopełnia to trio, podkreślając jego wyjątkowe brzmienie. Pianista gra tak, by wyeksponować brzmienie smyczków, nie oznacza to jednak, że jego gra zostaje przez nie przysłonięta. Wręcz przeciwnie, proporcje są doskonale wyważone. Oprócz pięknych, pozostających w zakamarkach pamięci melodii, w muzyce tej jest miejsce na swobodne improwizacje. Niektóre z nich zachwycają, tak jak doskonałe partie fortepianu we “Freedom”, niektóre wbijają w fotel, tak jak popis skrzypka w rewelacyjnej kompozycji „Hard Score”. Moją uwagę zwróciła także wiolonczelistka, której wcześniej nie znałam, teraz natomiast nadrabiam to niedosłuchanie. Asja Valcic jest rewelacyjna, brzmienie jej wiolonczeli mnie osobiście całkowicie zniewoliło. Iiro Rantala płynnie przechodzi z klasycznego brzmienia w to bardziej jazzujące, przyciąga uwagę nie intensywnymi solówkami, zawrotnym tempem czy technicznymi popisami lecz wszystkie swoje umiejętności i atuty wykorzystuje do tego, by w sposób oszczędny i wyważony zachwycić i ująć słuchacza. Smyczki pogłębiają melancholijną atmosferę, budują napięcie, nakręcają kompozycje lub dodają im liryzmu. Warto zwrócić uwagę na grę Adama Bałdycha, który równie często co smyczkiem, posługuje się techniką pizzicato. Jego szarpiące struny palce tworzą brzmienia, które idealnie oddają nastrój poszczególnych kompozycji.

Dla mnie “Anyone With A Heart” będzie stanowić stały punkt odniesienia. Muzyka ta od pierwszych dźwięków chwyta za serce. Wystarcza jedno przesłuchanie płyty i wiele z motywów zostaje w głowie na długo.  Proponuję stale mieć ją pod ręką, sprawdza się bowiem o każdej porze dnia i nocy, bez względu na nastrój i samopoczucie. Sama przesłuchałam ją już dziesiątki razy, teraz chciałabym usłyszeć ją na żywo. Mam nadzieję, że będzie ku temu okazja.