Ostatni koncert roku, dla mnie, miał miejsce 12 grudnia. Andy Allo „odkryłem” w tym roku i gdy ogłosiła europejską trasę koncertową byłem wniebowzięty. Z racji miejsca zamieszkania, w gre wchodziły dwa koncerty: Sopot lub Berlin. Wygrał koncertowy patriotyzm.

Dorobek tej młodej Artystki nie jest zbyt okazały (ale nie o ilość a o jakość chodzi) składa się z dwóch albumów “UnFresh” oraz “Superconductor”, i właśnie obecna trasa koncertowa miała na celu promocje tego drugiego.

Mimo panującego zimna ma zewnątrz, Artystce szybko udało się sprawić by temperatura wzrosła o kilkadziesiat stopni. Andy ubrana była w piękną czerwoną koszulę – z flagą Polski oraz z orłem – jakiej nie powstydziłby się najwierniejszy kibic reprezentacji Polski w piłce nożnej. Jednak nie tylko strojem oczarowała zebraną publiczność. Ta urodzona w Kamerunie piosenkarka miała też świetny kontakt z publicznością. Jej „dziękuje”, „kocham Was” na długo pozostanie w sercach polskich fanów.

Setlista składała się głównie z “Superconductor”, jednak nie zabrakło na niej piosenek z “UnFresh”. Niezależnie od utworu, każdej nucie, każdemu słowu towarzyszył zachwyt publiczności. Potwierdziła się zasada „wszystko co dobre, szybko się kończy”, niestety tak też było i tym razem. Minusem było niedoczekanie się bisów mimo dużego aplauzu fanów.

Podsumowując, był to jeden z najlepszych moich zdaniem koncertów w tym roku. Publiczność dopisała, jednak sold out nie było, ale jestem przekonany, że nie zniechęci to Andy do ponownego odwiedzenia naszego kraju czego Wam i sobie życzę.

Za relację dziękujemy Filipowi Rozsas, zdjęcie wykonał Łukasz “Fish” Gierałtowski.