Znakomity polski muzyk bluesowy, którego pożegnaliśmy przed sześcioma laty, dzisiaj obchodziłby swoje 70 urodziny! Z tej okazji wspomnijmy “ojca polskiego bluesa”.

Tadeusz Nalepa swoją karierę zaczął, gdy w wieku 16 lat zagrał z kolegami swój pierwszy koncert w Wojewódzkim Domu Kultury w Rzeszowie. Podobno publiczność szalała do tego stopnia, że zawalił się balkon.

W latach następnych współpracował z wokalistką (i swoją przyszłą żoną), Mirą Kubasińską. W roku 1965 zapragnął grać w poważnej kapeli – i tak powstał zespół Blackout, który grając zachodnie hity i utwory do testów poety Bogdana Loebla, przetrwał 2 lata. W tym składzie Nalepa też stawiał pierwsze kroki jako tekściarz. Jego pierwszym wielkim przebojem była „Anna”. Debiutancki longplay grupa nagrała w 1967 roku.

Potem był już Breakout. Debiutancka płyta “Na drugim brzegu tęczy” przyniosła zespołowi sławę w kraju i… tournee po Holandii, gdzie mieli okazji słuchać takich mistrzów muzyki jak Led Zeppelin czy The Doors. Pod koniec lat 80. w prasie muzycznej zaczęły pojawiać się informacje, że Breakout się rozpadł. Z początku Nalepa temu zaprzeczał, a potem skupił się już na solowej karierze.

W 1985 Breakout został reaktywowany, a gitarzysta nawiązał również owocną współpracę z zespołem Dżem. Nie sposób nie wspomnieć tu ich wspólnego krążka “Numero Uno”, z którego pochodzi kultowy już numer “Pójdziesz tylko z Cieniem”.

Poważne problemy zdrowotne artysty zaczęły się po nagraniu płyty „To mój blues” w 1989 roku. Od tego czasu nieustannie chorował. Zmarł w Warszawie, 4 marca 2007 r w wyniku ciężkiej choroby nerek.