Gregory Porter po występach m.in. na North See Jazz Festival, Jazz at Lincoln Center przybył w końcu na swój pierwszy koncert do Polski, który odbył się w ramach Festiwalu Starzy i Młodzi, czyli Jazz w Krakowie.

Muzycy Gregory’ego Portera byli jak konie wierzgające w boksach, nie mogące doczekać się wyścigu. Nie przypominamy sobie, żebyśmy widzieli kiedyś instrumentalistów tak głodnych gry. Mistrzowskie solówki na saksofonie altowym zapewnił Yosuke Sato. Zademonstrował swoją szybkość i zafascynował finezyjnymi frazami. Redaktorowi Sokołowskiemu najbardziej podobał się pianista – Chip Crawford., szaleniec w czystej postaci. Jego styl był absolutnie nieokiełznany, żywiołowy, oparty na prostych, ale oryginalnych zagrywkach. Solidny fundament dla wszystkich utworów stanowiły linie basowe Aarona James’a.

Sam Porter ma głos potężny. Ciepło i artyzm okazały się jeszcze mocniejsze niż na studyjnych albumach. Uśmiech wydawał się szerszy niż jego twarz. Gregory górował nad tłumem słuchaczy. Weźmy choćby takie „Work Song”. Najpierw kilkuminutowy popis a capella, wspomagany jedynie ledwo słyszalnymi, rytmicznymi zaśpiewami kolegów. Potem wybuch energii tak gwałtowny, że osunęliśmy się z foteli, a pod koniec utworu, gdy Porter już tylko skakał i wykonywał brawurowe kopnięcie w powietrzu, leżeliśmy plackiem na ziemi. Za każdym razem kiedy artysta zaczął klaskać w rytm muzyki, publiczność niczym w hipnozie powtarzała tę czynność automatycznie.

Było wspaniale. Zabrzmiały swingujące „On My Way To Harlem”, fantastycznie soulowe „Real Good Hands” czy tytułowy utwór z albumu „Be Good”. Nieskazitelnie czysty i aksamitny wokal Gregorego budzi zachwyt.

Kolejny raz potwierdziła się słuszność idei Festiwalu, a tegoroczna edycja okazała się wielkim sukcesem. Objęcie patronatem medialnym Festiwalu było dla JazzSoul.pl wielką radością. A już za rok jubileuszowa XX. edycja!

Poniżej możecie obejrzeć zdjęcia z wydarzenia, które wykonała nasza redakcyjna pani fotograf: Paulina Olechowska. Relacja napisana wspólnie przez Michała Olechowskiego i Jakuba Sokołowskiego.

[nggallery id=173]