Beady Belle cricklewood broadway

Kojąca, nastrojowo łagodząca nasze stargane nerwy, a barwa głosu wokalistki, która idealnie komponuje się z dźwiękami płynącymi z płyty pozwoli na chwilę zapomnienia… Słuchając “Cricklewood Broadway” delikatnie można zatracić się z smooth jazzowym świecie, który w niektórych utworach takich jak “My Name On The World” częstuje nas z domieszka orientalnego chórku. Inaczej jest z “Song For Irie” gdzie puzon oraz perkusja idealnie współgrają z chropowatym głosem. Takie kawałki są wisienką na torcie całego krążka. Natomiast bardziej żywy “Circle” daje ponieść się emocjom, śmiało można się przy nim „pobujać”, poskakać? Można spróbować, ale z pewnością ręce same “zapragną” klaskać. Całość dobrze doprawiona jazzowymi dźwiękami smakuje jeszcze bardziej. Gitara, puzon, trąbka to wszystko w “duecie” z głosem wokalistki spowodowało, iż płyta to 10 wspaniałych utworów, które tworzą zgrabną całość.

Pozycja obowiązkowa dla spragnionych skandynawskich (nie tylko) melodii. Swoją delikatnością w głosie, wokalistka zahipnotyzuje odbiorców, którzy będą powracać do krążka każdego dnia. Niewątpliwie jest to jedna z najważniejszych płyt jazzowych w tym roku, obok której nie można przejść obojętnie. Muzyką od Beady Belle należy się delektować, nie można pominąć żadnego z dziesięciu, cudownych kawałków, jednakże niektóre z nich są “lepsze”, a niektóre „dobre wśród najlepszych”. Do tych ostatnich warto wspomnieć elektro-swingujący, a niekiedy “pstrykający” “Poppy Burt – Jones”. Miłego słuchania, muzyka na najwyższym światowym poziomie.

Album jest już w sprzedaży u nas w kraju.