Nowa, niecodzienna, zaskakująca… Tak można określić nowa płytę Andrzeja Smolika “The Trip”. Nie można się od niej oderwać pochłania, uzależnia… słychać w niej stare, dobre brzmienie, które nawiązuje do albumu “3”, jednak nie zatrzymuje się przy nich.

Artysta rozwinął sie tak dalece, że jest to jedna z najlepszych płyt w jego karierze. Melodyjna, nadająca lekki nastrój hipnozy, mroku, a czasami niepokoju. Czy to jest jeden z tych krążków, które na długo pozostają w naszej pamięci? Jak najbardziej tak. Drogi słuchaczu, miałeś przyjemność słyszeć Cohena, ścieżki dźwiękowe do amerykańskich filmów sensacyjnych z lat 60-70. a może zasłuchiwałeś się w motywy muzyki z “Miasteczka Twin Peaks”? Czy takie inspiracje towarzyszyły powstawaniu płyty “The Trip”, a może fascynacją był film “Inland Empire”, gdzie wyraźnie można znaleźć odwołania do motywu przewodniego z tego filmu.

Najnowszy krążek Smolika to majstersztyk, na której łączą się wszystkie nurty muzyki XX wieku, jednakże zasłuchując się masz wrażenie, że jesteś słuchaczem i widzem amerykańskiego filmu zarazem. Autor przeprowadza nas scena po scenie w swój tajemniczy świat. A efekt finalny historii jest zaskakujący. Nie brakuje mocniejszych dzwięków. Zachęcam Cię Drogi Czytelniku do podróży z Andrzejem, nie pożałujesz… będziesz zachwycony, zdumiony? Ocenę “The Trip” pozostawiam Tobie – ale powinna być to pozycja obowiązkowa w Twojej płytotece.