Tegoroczna edycja Jazztopad zbliża się wielkimi krokami. Na scenie wrocławskiej Filharmonii zagrają sami najwybitniejsi przedstawiciele jazzu. Pan Piotr Turkiewicz, Dyrektor Artystyczny Festiwalu odpowiedział na kilka naszych pytań. Zapraszamy do lektury.

JazzSoul.pl: W zeszłym roku Rollins, w tym – Coleman. Koncert finałowy Jazztopad ponownie zapewne zostanie okrzyknięty jazzowym wydarzeniem roku w Polsce. Jest satysfakcja?

Piotr Turkiewicz: Na pewno tak, ale nie chodzi przecież o moją satysfakcję tylko o wspaniałe koncerty, szczęsliwych artystów i publiczność. To, że na Jazztopadzie grają najważniejsi muzycy jazzowi w historii to tylko jeden z elementów festiwalowej koncepcji. Nie chciałbym żeby gwiazdy przyćmiły pozostałe wydarzenia, które są na mnie równie ważne, a czasami nawet ważniejsze od koncertów gigantów. Mam tutaj na myśli przede wszystkim premiery zamawianych kompozycji, koncerty młodych jazzmanów z całej Europy czy projekty specjalne takie jak weekend koreański w tym roku.

W tegorocznej edycji ponownie zagości we Wrocławiu Bill Frisell. Tym razem koncertowi będzie towarzyszyła projekcja filmu “The Great Flood”, do którego kwartet gitarzysty zagra muzykę na żywo. Czy koncerty jazzowe potrzebują tego typu projekcji video?

To wszystko zależy od koncepcji artysów oczywiście. Czasem faktycznie jest tak, że jakikolwiek “dodatek” do muzyki jest kompletnie zbędny i przeszkadza w odbiorze. Jeśli chodzi o Billa Frissela i ten projekt, muzyka powstała na bazie inspiracji filmem, więc jest to jedna spójna całość. Bez projekcji koncert nie miałby sensu.

W wywiadach podkreśla Pan odmienność formuły Jazztopad od innych festiwali jazzowych w Polsce. Na czym polega różnica?

Faktycznie podkreślam to dość często, bo uważam, że festiwal powinien mieć swój charakter i powinien odróżniać się od regularnych koncertów sezonowych. Festiwal Jazztopad to przede wszystkim koncerty przygotowywane na nasze zamównie, to premiery kompozycji, współpraca międzynarodowa z najważniejszymi festiwalami europejskimi, projekty z najzdolniejszymy muzykami młodego pokolenia z Europy, warsztaty mistrzowskie i projekty edukacyjne. Bardzo też zależy mi na wychodzeniu do publiczności – dlatego też drugi raz będzie mieli serię koncertów w mieszkaniach prywatnych.
Unikam zapraszania artystów dlatego, że są akurat w pobliżu w trasie koncertowej.
Artyści wiedzą dokładnie gdzie i na jaki festiwal przyjeżdżają. Zazwyczaj spędzają we Wrocławiu kilka dni. Mają czas na spotkanie z lokalnymi muzykami czas na próby. To powoduje że czują się u nas świetnie i po powrocie do domu opowiadają o tym, że Jazztopad to festiwal wyjątkowy. Dzięki tej bardzo dobrej opinii jest nam łatwiej zapraszać tych największych jak Ornette Coleman czy Jack DeJohnette w tym roku.

Ciekawie zapowiada się koreański weekend. Muzycy funkcjonujący na tamtejszej sceny jazzowej grać będą m. in. na tradycyjnych koreańskich instrumentów geomungo.

Ta fascynacja muzyką koreańską zaczęła się rok temu, kiedy zostałem zaproszony przez Korean Arts Management Service do Korei Płd. w ramach projektu “Journey to Korean Music”, podczas którego miałem okazję przez prawie dwa tygodnie podróżować i uczestniczyć w koncertach. To było jedno z najważniejszych odkryć muzycznych w moim życiu i postanowiłem przynajmniej cząstkę tej fenomenalnej kultury przywieść do Wrocławia. To będą zupełnie nowe brzmienia – instrument geomungo będzie dominował podczas weekendu wypełnionego różnymi wydarzeniami – koncertami w mieszkaniach prywatnych, spotkaniu, na którym będziemy mogli usłyszeć mini wykład na temat muzyki koreańskiej i porozmawiać o jazzie w Azji i przede wszystkim czeka nas premiera kompozycji zamówionej u Braci Oleś na geomungo i daegum. Heo Yoon-Jeong jest jedną z najważniejszych artystek geomungo w historii muzyki Koreańskiej!

Czy to sygnał zwiastujący kierunek rozwoju Jazztopadu – w stronę muzyki pogranicza kultur?

Na pewno nieustannie poszukuję nowych brzmień, które chciałbym pokazać na Jazztopadzie. Myślę, że festiwal też powinien spełniać taką rolę – przełamywać bariery i łączyć różne światy muzyczne. W perspektywie mamy współpracę z artystami z Japonii i Indii.

Współpracuje Pan również z największymi festiwalami jazzowymi w Europie w ramach Take Five Europe. Na czym to polega? Wydaje się to być niezwykłą szansą na promocję polskiego jazzu.

To wspaniała i unikatowa szansa na promocję polskiego jazzu na świecie! Szczerze mówiąc niewiele o nim wiadomo poza granicami Polski. Zazwyczaj dyrektorzy festiwali kojarzą 1-2 nazwiska z Polski. Nie mają kompletnie pojęcia jak bogata i fantastyczna jest polska scena jazzowa. To, że do projektu Take Five: Europe został zaproszony Jazztopad świadczy o tym, że idziemy w dobrym kierunku. Nie przesadzając, mogę powiedzieć, że dołączyliśmy do grona europejskich tuzów festiwalowych, bo przecież w gronie partnerów jest London Jazz Festival, North Sea Jazz Festival czy Molde Jazz!
Projekt jest poświęcony w 100% młodym artystom, którzy mają potencjał na międzynarodową karierę. W bardzo dokładnym procesie selekcji, dwóch reprezentantów z każdego z krajów członkowskich bierze udział w tygodniowym szkoleniu pod Londynem na którym omawiane są wszystkie istotne elementy funkcjonowania w dzisiejszych realiach – czyli marketing, prawa autorskie, promocja itp. itd. To są kwestie, o których nie mówi się słowa na studiach muzycznych…

Za rok jubileusz dziesięciolecia festiwalu, będzie świętowanie z przytupem?

Plany są bardzo zaawansowane, ale oczywiście wszystko zależy od budżetu festiwalu w przyszłym roku. Będzie okazja to podsumowań i na pewno nie zabraknie niespodzianek!

Dziękujemy za rozmowę.

fot. Joanna Stoga