Z napisaniem tej recenzji czekałem do momentu aż będę mógł koncert obejrzeć w odpowiednich warunkach. Wczoraj odbył się pokaz w wielu Multikinach w kraju, byłem z Złotych Tarasach i to co zobaczyłem i usłyszałem zbiło mnie z nóg!
Nie od dziś wiadomo, że Sade jest artystką, która doskonale wie czego chce. Nie nagrywa pod presją, dla przypomnienia na ostatni album studyjny – „Soldier of Love” musieliśmy czekać aż 10. lat! Co do DVD i CD „Bring Me Home – Live 2011”, najlepszy koncert, który widziałem na ekranie! Sade ma znakomity band, który składa się z indywidualności, każdy jest tam gwiazdą co często Sade podkreślała. Bardzo mi się podobało jej podejście, nie mówiła – JA, mówiła MY, to bardzo dużo! Wynika z tego, że artystka bardzo liczy się z zespołem i wie, że dzięki nim, w pewnym sensie, jest na scenie.
Na koncert złożyły się 22. utwory, które zostały bardzo dobrze dobrane, dzięki czemu całe show nie nudzi, wręcz przeciwnie czeka się na kolejne momenty. W dzisiejszych czasach muzyka to jednak nie wszystko, ludzie chodzą na nie po to żeby posłuchać swojego ulubionego artysty, jednak bez otoczki byłoby smutno. Sade nie jest artystką, która zwabiła fanów pokazywaniem tyłka, wręcz przeciwnie, podczas koncertu miała 4. kreacje, które zasłaniany praktycznie całe jej ciało – zero nagości. Prócz strojów i rewelacyjnych ruchów scenicznych, na wielki szacunek zasługuje osoba, która odpowiedzialna była za wizualizację na scenie. Po prostu majstersztyk.
Muzyka Sade towarzyszyła mi od bardzo dawna, nie pamiętam czy jako dziecko jej słuchałem ale jestem pewien, że nie przeszedłbym obojętnie obok jej twórczości. Muzyka, piękny głos, znakomity zespół i to co mnie najbardziej przypada do gustu – dużo powietrza między dźwiękami, coś cudownego!
Warto również wspomnieć o aranżacjach, które przez lata na pewno zmieniały się nie jeden raz, jednak to co zrobili podczas tej trasy jest nie do opisania. Wiele kawałków nabrało „mięsa” za sprawą ostrzejszych gitar, co według mnie było bardzo dobrym posunięciem.
Tak jak pisałem wcześniej, znam twórczość Sade, jednak nigdy (tak mi się wydaję, bo nie pamiętam) nie słyszałem jej głosu w mowie, kiedy odezwała się spadły mi buty! Ma piękny niski głos, co w utworach można usłyszeć jednak nie aż tak!
Podsumowując, bardzo żałuje, że nie mogło mnie być na koncercie w Łodzi, mimo to DVD „Bring Me Home – Live 2011” w pewnym stopniu wynagrodziło mi to. Poniżej utwór, który najbardziej zapadł mi w pamięci.