W wywiadzie dla MTV  Mark Rosnon stwierdził że śmierć Amy Winehouse załamała go i wywołała kryzys pomiędzy nim a współpracownikami. Amy była bardzo bliska Ronsonowi, jak twierdzi producent. Uważał ją za swoją przyjaciółkę, a jej odejście sprawiło że nie potrafi już pracować tak jak wcześniej. Pytanie tylko gdzie była ta przyjaźń i bliskość, gdy Amy ostatkiem sił walczyła z coraz bardziej nieprzyjaznym jej środowiskiem muzycznym? Podobno prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Mam wrażenie że Amy nie znalazła go w Marku Rosnonie.