Niestety potwierdziło się najgorsze. Jest to ostatni nius odnośnie samej śmierci wokalistki.

Whitney Houston, znaleziona w lutym martwa w wannie, zmarła wskutek przypadkowego utonięcia, lecz ciągłe zażywanie kokainy i problemy z sercem znacząco przyczyniły się do jej śmierci – poinformowało biuro koronera w Los Angeles.

Takie są wyniki badań toksykologicznych opublikowanych w czwartek i kończą – jak podkreśla agencja Associated Press – spekulacje na temat przyczyn zgonu gwiazdy.

48-letnia piosenkarka została znaleziona 11 lutego br. w wannie w łazience hotelowej w Beverly Hills. Ponieważ od lat zmagała się z uzależnieniem od narkotyków, pojawiły się spekulacje, że powodem jej śmierci mogło być przedawkowanie nielegalnych substancji.

Rzecznik biura koronera Craig Harvey oświadczył, że w ciele Houston znaleziono kokainę i jej metabolity (produkty metabolizmu), co, obok problemów z sercem, uznano za znaczący czynnik śmierci piosenkarki. Wyniki badań wskazują, że Houston nałogowo zażywała kokainę.

Harvey dodał, że testy toksykologiczne wykazały również w ciele ślady marihuany, leku przeciwlękowego, środka zwiotczającego mięśnie i antyhistaminę. Zastrzegł jednak, że nie przyczyniły się one do zgonu.

Śmierć nie miała znamion przestępstwa – zaznaczono.

Kariera Houston w latach 90. była jedną z najbardziej błyskotliwych w show-biznesie. Wiadomość o jej śmierci wywołała poruszenie w świecie muzyki.

inf. PAP/fot. AP