Każdy nowy projekt Charlie’ego Winstona przyjmuję niezwykle entuzjastycznie. Od kiedy usłyszałem „Like a Habo” wiedziałem, że Charlie to artysta wyjątkowy i nietuzinkowy. Jego muzyka potrafi oczarować, wciągnąć i uzależnić. Najnowszy album, jak sam określa: „To podróż zgodna z kierunkiem wewnętrznego flow”.

‘Running Still’ to 3. Studyjny album artysty, który poziomem na pewno nie odbiega od wcześniejszych. Nowe kompozycje są coraz dojrzalsze. Charliemu udało się stworzyć niepowtarzalny klimat, na który wpływ ma jego brytyjskie pochodzenie oraz kultura francuska, z którą ma styczność na co dzień. Niektóre piosenki są trochę gorzkie, przepełnione nutką goryczy, dzięki czemu album ma dosyć sentymentalny charakter. Ale nie jest to płyta smutna, Charlie większość swoich kompozycji traktuje z przymrużeniem oka i chciałoby się rzec ze specyficznym brytyjskim humorem.
Na albumie usłyszymy m.in. przejmujące fortepianowe ballady, jak „She Went Quietly”, „Making Yoursefl So Lonely”, rytmiczny utwór z chórkiem iście w style Queen oraz przebojowe „Hello Alone” – pierwszy singiel. Moim ulubionym utworem – „perełką” jest „The Great Conversation”. Utwór zadedykowany jest jego idolowi Ludwikowi Van Beethoven. To swoista rozmowa, w której wyjaśnia co uczynił z jego „Moonlight Sonata”.
Całość dopełnia jego charakterystyczna, brudnawa barwa głosu. Trzeba zaznaczyć, że kolejnym autem Charliego stanowiącym o wyczuciu smaku i stylu jest jego spójny image. Na koniec zostawiam Was przy dźwiękach mojego ulubionego utworu z “Running Still”: