Płyta, której nie można włożyć do jakiejś ogólnej kategorii. Musi być opisana w punktach, podpunktach i marginesowych komentarzach, bo jest tak charakterystyczna i hermetyczna, że nie da jej pomylić z innym muzycznym przekazem. Nosi też określony ciężar doświadczenia i treści – nie ma nic wspólnego ze słodką lekkością bytu. „8” przesycona melancholią, zakrapiana odrobiną psychodelii i zbuntowanego krzyku jest swoistą formą poezji.

Nie można słuchać jej tak po prostu przy czytaniu porannej gazety i prasowaniu, bo to dźwięki, w które się wnika. Kasia Nosowska składa słowa w sposób wymagający skupienia. Rytm spełnia rolę hipnotycznego zaklęcia. „Nomada” wprawia w trans. Mowa w nim o „bulimicznym sercu” relacji międzyludzkich, zwracającym miłość na posadzkę. „Daj Spać” jest krzykiem rewolucjonistki, ostrzegającej przed podpalaniem się na placach stolic, a „Polska” to muzyczna wypowiedź patriotki, która opiera stopę o Giewont, a głowę moczy w Bałtyku. Warstwa liryczna jest zaskakująca. Artystka tworzy metafory w obrębie słów wyjętych z codzienności, a wręcz kolokwializmów. Połączenia są jednak na tyle ciekawe i nowe, że ja nazywam Nosowską poetką konkretu. Wokalistka śpiewa na przykład: „A Ty dobrze wiesz i Celsjuszy pęk pod kurtką dla mnie masz”, wyrażając ciepło. Tworzy tu romantyczną przenośnię, ale zaczepia o pojęcie z zakresu fizyki.

W warstwie muzycznej jest bardzo różnorodnie: od wolniejszego tempa po rytm przypominający galop lub tętno, wybijane przez jeden instrument. Wszystko jednak z przewagą surowych i chłodnych barw, odbijających prozę życia i budzących refleksje.

W jednym z utworów Artystka śpiewa wręcz o tym, jak jest jej nudno. „Leje się za godziną godzina, z zegara do wiadra, z wiadra do cysterny czas”. No cóż – mi nie było nudno w czasie spotkania z Panią Nosowską. Doświadczyłam dużej dawki mądrego realizmu, który zamierzam przeciwważyć, wyższymi niż zwykle, beztroskimi skokami z radości.