Prestona Reeda naprawdę warto zobaczyć. Mówi się tak opisując tysiące innych muzyków, ale w tym przypadku zdanie to ma swą szczególną wagę. Preston Reed jedynie wysłuchany brzmi jak facet, który gra na gitarze w towarzystwie perkusisty i kolegi-gitarzysty. Tymczasem na scenę wychodzi sam i zaczyna swoje sztuczki. Zamykamy oczy – słyszymy trzech muzyków. Otwieramy oczy – widzimy tylko Prestona.

Wrocławska Synagoga pod Białym Bocianem jest miejscem kameralnym. W sobotni wieczór, 26 listopada, oglądać Reeda przyszło około 200 osób. Wrażenie kameralności pogłębiał sam Preston – sympatyczny, skromny, zachęcający do podchodzenia do niego w przerwie, choćby tylko po to, by powiedzieć „cześć”.

Było trochę klasycznego gitarowego jazzu, głównie z ostatniej, nagranej w 2007 roku, płyty „Spirit”. Dominowały tutaj spokojne, nieco senne melodie, pełne jakiejś nieodgadnionej ulotności, mające w sobie coś z mgły. Było jednak i to, co przyciągnęło na koncert większość obecnych. Preston Reed staje. Trzyma gitarę w rękach jak gdyby nigdy nic i robi z niej perkusję. Uderza w pudło rezonansowe, z różnych jego stron, uderza w gryf, wyczarowując rytmiczny, najwyższej próby groove.  Z groove’u wyłania się w sposób naturalny melodia, stopniowo narastająca, dominująca. W końcu jakby wymykała się spod kontroli, staje się nieokiełznana, żywa i energetyczna. Cały czas jednak nie traci swej rytmiki. Reed potrafi bowiem w tym samym czasie używać gitary zgodnie z jej przeznaczeniem i jako perkusji. Rytmiczność jest tym właśnie, co wyróżnia muzykę tego samowystarczalnego artysty.

Na widowni uważni starzy melomani komentowali używając wymyślnych terminów z zakresu teorii muzyki. Najlepszą jednak recenzją koncertu niech będzie mały obrazek. W pierwszym rzędzie krzesełek siedziała kilkuletnia dziewczynka. Dzieci nie muszą się świetnie bawić na koncertach światowej sławy instrumentalistów. Ona jednak, dosięgając ledwie nogami do ziemi, tupała rytmicznie obcasami swoich niewielkich trzewików. Ruszała głową do rytmu, tak, że jej ułożona skrzętnie fryzura zniszczyła się nieco. Patrzyła czujnie na ręce Reeda poruszające się w nieprawdopodobnym tempie wokół jego gitary i najwyraźniej czuła groove.

Już jutro na JazzSoul.pl wywiad z Prestonem Reedem udzielony specjalnie dla naszego portalu!