Jamie Woon jest jednym z tych artystów, który wprawia słuchacza w hipnozę. Idąc na koncert miałem w głowie tylko jedno, że nareszcie usłyszę jedną z lepszych płyt tego roku na żywo. Artysta wykonał 11 utworów oraz dodatkowo 3 na bis! Ale zacznijmy od początku.

Do Proximy przyszło mnóstwo ludzi, aż takich tłumów się nie spodziewałem, byłem mile zaskoczony. Koncert rozpoczął się około 20:15, nie było żadnego supportu. Pierwsze trzy utwory zagrane zostały akustycznie, dodatkową atrakcją był utwór Blue Truth – zagrany jako drugi, który wykonywany jest jedynie na koncertach, nie znalazł się na płycie Mirrorwriting. Po takim wstępie artysta zaprezentował publiczności aranżację utworów, które znamy z płyty. Na pierwszy ogień poszedł kawałek Street, który brzmi świetnie na płycie, a na koncercie nie do opisania. To jest magia tego typu klubów jak Proxima, że dźwięk rozchodzi się w tak rewelacyjny sposób. Co do wokalu, napisze o nim później. Napomknę jeszcze tylko o ludziach, którzy przyszli na koncert… nigdy nie zrozumiem po co ktoś wydaję 100 zł na bilet tylko po to żeby pogadać z inną osobą. Bardzo to przeszkadzało, ale to tak na marginesie. Kolejnym zagranym kawałkiem był TMRW, który również na żywo brzmiał o wiele lepiej niż na płycie. Wydaję mi się, że te “żywe” bity są zasługą przestrzeni, bo naprawdę muzycznie brzmiało to wszystko wyśmienicie. Nie będę opisywał wszystkich utworów po kolei, chciałem napisać jeszcze o dwóch, plus o bisach. Night Air, to chyba najbardziej znany utwór Jamiego. Przyznam szczerze, że byłem bardzo zaskoczony początkiem, a w zasadzie wstępem utworu. Różnił się zupełnie od tego, który znamy z płyty, co jest wielkim plusem dla kompozytora. Kolejnym utworem jest mój, osobiście ulubiony kawałek – Gravity. Tutaj niestety nie będzie pochwały. Ten utwór niestety o wiele bardziej wolę z płyty. Problemem nie był bit czy muzyka, problemem był głos Woona. Bywały sytuację, że nie dociągał utworów, uciekały mu góry albo je po prostu skracał. Zdarzało się również tak, że zmieniał górę z dołem… Nie wiem co jest tego przyczyną, przeziębienia, a może duchota w klubie (bo było duszno!)? W każdym razie koncert udany, był to dla mnie zaszczyt, że mogłem uczestniczyć w takiej uczcie muzycznej. Chciałem jeszcze napomknąć o trzech utworach, które zagrane zostały na bis. Wykonany zostały przy akompaniamencie jedynie gitary, nie wiem dlaczego ale u Jamiego ma to swój klimat! W przyszłym roku Wrocław!

[nggallery id=46]