Zewsząd dobiegają mnie głosy. Słychać je wszędzie – w tramwaju, w szkołach, w kawiarniach, pubach, stacjach radiowych i telewizji. Głosy te zlane w jeden bezsilny żal lub pełne pretensji oburzenie, zdają się mówić jedno – dzisiejsza muzyka to już nie to co kiedyś. Kiedyś było inaczej – był Jimi Hendrix, Miles Davis i Pink Floyd. Wcześniej jeszcze Chopin, Debussy i Schoenberg. Co zostało z tego dzisiaj? Nic – krzyczą głosy. Dzisiaj to sama komercja – na czele z Justinem Bieberem.

I jak tu nie zwariować w tym pełnym komercji świecie, w którym rządzi chciwy kapitalista, a prym wiodą najbardziej pospolite z gustów… Nic trudnego! Wystarczy ściągnąć z Internetu preludia Chopina, kupić bilet do opery, albo wejść na jazzsoul.pl. To wszystko jest na wyciągnięcie ręki, wystarczy się pochylić i chwytać pełnymi garściami.

Nie liczcie jednak na to, że “głosy” da się tak łatwo przepędzić. Wolą powtarzać niczym mantrę tezę o upadku ludzkiej kultury, a zwłaszcza muzyki. Zaraz zakrzykną – ale ludzie przecież nie ściągają z Internetu Chopina, bo wystarczają im hity z RMF MAXX. Wniosek – RMF MAXX jest złe i szkodliwe. Przysięgam, że gdyby „głosy” miały tylko taką możliwość to doprowadziłyby do powstania nowego ustroju totalitarnego, w którym każdy zmuszony byłby do obcowania ze sztuką wyższą od rana do wieczora. „Głosy” nie uznają bowiem wolności wyboru. Każdy wybór nie po „ich” myśli jest wyborem złym.

Moja teza brzmi następująco – żyjemy w najlepszych dla muzyki czasach. Nigdy nie była ona tak szeroko dostępna, nigdy nie była wykonywana przez tak dużą ilość najrozmaitszych zespołów, nigdy wcześniej nie było tylu różnorodnych klubów muzycznych, w których w zależności od gustów spotykają się określonego typu fani. Czy kryzys muzyki ma polegać na tym, że można każdy utwór nagrany w dowolnym miejscu i czasie na ziemi ściągnąć w przeciągu dwóch minut? Że pierwszym pytaniem zadanym nawzajem przez dwójkę młodych ludzi, którzy się poznają, jest – czego słuchasz?

Złą robotę wykonują tu wszelkiego rodzaju intelektualiści, którzy nie mogąc pogodzić się z nacierającą z każdej strony popkulturą, postanawiają się odgrodzić od niej grubą linią. Zamknąć się w bezpiecznych twierdzach – gdzie można spokojnie chodzić na opery i na wysublimowane sztuki do teatru. Jakiż to komfort ducha! Pewność, że nie przemyci się nawet ziarenko zgniłej kultury masowej. A to przecież nic innego jak uprawianie lenistwa intelektualnego. Oczywiście mają do tego prawo, ale wątpliwe jest, że poprzez własną izolację, społeczeństwo wreszcie zrozumie, co naprawdę jest wartościowe.

Reasumując – uznajmy w końcu, że człowiek jest istotą racjonalną i że potrafi dokonywać wolnych wyborów. Że potrafi wybrać to co mu najbardziej odpowiada spośród setek muzycznych gatunków, stacji radiowych i stron internetowych. I nurzajmy się wszyscy radośnie i żywo w popkulturowym kotle, gdzie wszystko jest łatwe, dowolne i na wyciągnięcie ręki.