Na koncert Georga Michaela trafiłem zupełnie przypadkiem. Jeszcze w środę rano nie wiedziałem że się wybiorę. Ba, nawet tego nie planowałem, mimo że do nowego stadionu miejskiego, gdzie odbywał się koncert, mam 15 minut spacerkiem. Poszedłem jednak, jako jedyny przedstawiciel jazzsoul.pl, i nie żałuję.
Koncert Georga z orkiestrą symfoniczną, oprócz tego że był jednym z przystanków na jego trasie koncertowej, uświetniał oficjalne otwarcie stadionu miejskiego we Wrocławiu. Nie zabrakło więc krótkiego powitania wszystkich zebranych przez prezydenta miasta, Rafała Dutkiewicza, uroczystych wystrzałów z armat, oraz fali, która kilkakrotnie okrążyła stadion. Wreszcie, po długim oczekiwaniu, gdyż pierwsi fani pojawili się już przed godziną 17:00, światła przygasły, na scenie pojawili się muzycy towarzyszący Georgowi i Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Wrocławskiej. Po chwili popłynęły pierwsze takty Trough, a piosenkarz pojawił się niedługo potem, w samym środku chmury błyszczących gwiazdek, wywołując wśród licznie zebranych na trybunach i płycie boiska fanów okrzyki radości. Następnie George uraczył nas coverem My Baby Just Cares of Me, który to utwór oryginalnie wykonywała Nina Simone. Był to pierwszy z licznych tego wieczora coverów w wykonaniu muzyka. Spośród 26 piosenek, jakie piosenkarz wykonał, aż 10 było coverami, w tym między innymi Going To A Town Ruffusa Wainwrighta, która brzmiała lepiej niż w oryginale, Love is a Losing game Amy Winehouse, Rosanne The Police, która jak wiemy znalazła się też na Songs From The Last Century, i wgniatająca w krzesło wersja Rusiann Rulette Rihanny. Georg Michael zaprezentował polskiej publiczności także nie grane od dawna kawałki, a w trakcie tej trasy zaśpiewane po raz pierwszy, Understand, Cowboys & Angels, Patience i Free, oraz zupełnie nowy utwór Where I Hope You Are.
Koncert zapowiadany był jako wydarzenie, którego mieszkańcy Wrocławia i przyjezdni goście długo nie zapomną, i nie były to płonne obietnice. Idealne nagłośnienie, przepiękna gra świateł, majstersztyk orkiestry i niesamowity wokal Georga stworzyły klimat którego nie da się z niczym porównać. Wszystkie emocje, krążące wokół stadionu przez ponad 2 godzinny koncert, wybuchły ze zdwojoną siłą podczas brawurowego bisu, kiedy to cała widownia wstała by tańczyć. Pod względem organizacyjnym również wszystko było w jak najlepszym porządku, bezpiecznie, szybko i profesjonalnie. Organizatorzy zasłużyli na brawa nie mniejsze niż te, które, wśród opadających konfetti, otrzymał na koniec George.