Jamie Woon jest absolwentem BRIT School, zajął czwarte miejsce w tegorocznym BBC Sound – liście najbardziej obiecujących nowym artystów. Pisze i komponuje świetne utwory, dowodem na to jest jego debiutancka płyta “Mirrorwriting”, która miała swoją premierę 15 kwietnia. Niedawno polscy fani mogli usłyszeć go na żywo podczas koncertu w Warszawie.

 

Płyta świeża ponieważ nas rynku od połowy kwietnia. Jej namiastkę mogliśmy poznać słuchając dwóch singli (“Night Air”, “Lady Luck”), które debiut zapowiadały. “Night Air” – pierwszy singiel a zarazem pierwszy utwór na płycie oddaje znakomicie klimat całej płyty. Jest dużo elektroniki, dużo powietrza. Utwór plus głos Jamiego oraz to co robi z utworem trudno opisać, jest coś w tym niesamowitego. Cały album zawiera spokojne kawałki, które trzymają w napięciu od początku do końca. Przesłuchałem płytę kilkanaście razy i muszę powiedzieć, że mi mało. Muzyka i głos Woona hipnotyzują. Przyznam szczerze, że po odsłuchaniu krążka po raz pierwszy przypomniał mi się inny artysta, mianowicie Robin Thicke i jego “Sex Teraphy”, sam nie wiem dlaczego. Może przez to, że głos jest trochę podobny albo płyta jest naładowana taką samą pozytywną energią. Mimo, że płyta “Mirrorwriting” naładowana jest elektroniką, nie oznacza, że nie możemy usłyszeć tutaj żywych instrumentów. W kilku utworach pojawia się gitara akustyczna dodatkowym atutem jest świetnie osadzony bas, które nadaje nastrojowe momenty. Mało? Wydaję mi się, że wystarczająco. Według mnie płyta obowiązkowa do odsłuchania. Polecamy ją bardzo ponieważ to kawał świetnej producenckiej i muzycznej roboty!

fot. oficjalna strona