Serce rośnie, gdy obserwuje się sukcesy polskich jazzmanów na światowych scenach. Aga Zaryan w Blue Note, Tomasz Stańko i trio Wasilewskiego w ECM – nie mamy się czego wstydzić. Z drugiej strony być może wynika to z tego, że kiepsko u nas z producentami i oficynami zdolnymi do udźwignięcia niektórych, bardzo specyficznych projektów. Gro produkcji wypuszczanych na świat przez wytwórnię Manfreda Eichera kojarzy się przede wszystkim z melancholijnym, nastrojowym, nierzadko minimalistycznym, charakterem. Wystarczy wspomnieć albumy Garbarka, Stańki czy pozajazzowe – Reicha i Glassa lub Arvo Parta. Ogromny katalog ECM ustawia tę legendarną oficynę na czele wydawnictw propagujących szeroko pojęty “chill” (nie mylić z chilloutem), czyli muzykę refleksyjną, łągodną i chłodną. Słuchając nagrań tria Marcina Wasilewskiego trudno wyobrazić sobie, by mogły powstawać w innym miejscu.

Materiał na album nagrany został w sierpniu ubiegłego roku, przy ścisłej współpracy tria z samym Manfredem Eicherem. Autorem większości kompozycji na “Faithful” jest Marcin Wasilewski, ale znalazły się też utwory Hermeto Pascoala, Hanssa Eislera i Paula Bleya i Ornette Colemana (za namową producenta). Zespół Marcina Wasilewskiego sprawia jednak, że słuchając nowej produkcji bardziej zwracamy uwagę nie tyle na samą materię kompozycji, jej kształt i konstrukcję, co na jej wykonawstwo.

Sposób, w jaki zespół operuje materiałem muzycznym, porównać można do wzburzonego morza, z którego raz po raz wyłaniają się białe grzywy fal. Gęstą masę dźwiękową tworzą motorycznie powtarzane krótkie frazy, z których co jakiś czas wybijają się proste, piękne melodie. I szybko przechodzą w skomplikowaną improwizację, która topi się w owej pierwotnej masie brzmienia. Zarówno zespół, jak i lider, z zachwycającą lekkością żongluje formami i emocjami im towarzyszącymi. Precyzyjnie przy tym wyważone zostały proporcje między porywającym wirtuozostwem w solowych popisach, a uczuciowością osadzoną w impresjonistycznych plamach brzmieniowych i rozległych pasażach. Kryształowe i przejrzyste brzmienie pokazuje, że nikt tu niczego nie udaje, nie ukrywa i nie maskuje. Czysta perfekcja, autentyzm i maksimum precyzji.

Dużą zasługę w tym, że album odbiera się z wielką przyjemnością, ma też harmonijność kompozycji, w dosłownym znaczeniu tego stwierdzenia. Trio w większości utworów prezentuje odchylenia tonalne bliższe późnemu romantyzmowi niż atonalnej muzyce współczesnej czy ostremu free lub całkiem swobodnemu cool jazzowi. Dzięki temu muzyka na “Faithful” jest bardziej przystępna dla przeciętnego słuchacza. A co za tym idzie – ma spore szanse na globalny, masowy sukces i ciepłe przyjęcie wśród odbiorców. Czego jego twórcom szczerze życzę.

Kaśka Paluch (onet.pl)