Płyta może nie najświeższa w środowisku Jazzu, ale za to rewelacyjna – jak zresztą wszystkie płyty Pata Metheny, człowieka orkiestry, który tym razem poradził sobie bez muzyków. Mimo to z pomocą orkiestronu nagrał piękną, naturalnie brzmiącą płytę.
Tytułowy orkiestron, to swego rodzaju szafa grająca, popularna w XIX wieku. Wydawało się, że idea samogrającej machiny, wprowadzanej w ruch przez kolczasty walec uruchamiający młoteczki uderzające w dzwoneczki, bębenki czy struny, przepadł na zawsze. Ideę mechaniczno-muzycznego monstrum ożywił jednak Pat Metheny. Urządzenie sterujące komputerowo 25 instrumentami akustycznymi zbudował inżynier Eric Singer na specjalne zamówienie jazzowego geniusza.
Po „Orchestrionie” spodziewałem się najgorszego – sztucznego brzmienia, kulawej rytmiki, efekciarstwa pełnego próżności. Tymczasem Pat zaproponował muzykę złożoną i dynamiczną, a przy okazji bardzo naturalną. Słuchając czarownych kompozycji zapomina się, że Metheny’emu towarzyszą sterowane komputerowo instrumenty. Kompozycje zostały bowiem perfekcyjnie zaaranżowane. Poza tym, pod względem artystycznego poziomu, to album przewidująco dobry. „Orchestrion” trzyma poziom poprzednich płyt muzyka, zatem nie pozostaje nic więcej, jak zobaczyć Metheny’ego w nowej odsłonie na żywo.
Autor: Ed Hammerhead