XII edycja Festiwalu Singera już za nami, a dzisiaj mamy przyjemność przedstawić Wam, krótki wywiad z Dyrektorem Artystycznym Singer Jazz Festival – Panem Adamem Baruchem. Nadmienimy, iż z Panem Adamem udało nam się porozmawiać tuż przed koncertem Matisyahu.

Adam Baruch

Jest Pan dyrektorem artystycznym Singer Jazz Festival, którego druga edycja odbyła się w tym roku. Czy będzie to cykliczna impreza?

Prawdopodobnie będzie trzecia edycja, ale jeszcze nic dokładnie nie ustaliliśmy. Mamy masę takich pomysłów, które się w tym ani poprzednim roku nie udały, wszystko zależy jednak od rzeczy niezależnych od nas, czyli np. trzeba być zdrowym do tego czasu, żeby pogoda dopisała i tak dalej (śmiech).
Planujemy trzecią edycję, mamy masę propozycji, których nie udało się zrealizować, na pewno będą też nowe. Struktura tego będzie podobna do poprzednich edycji, czyli będzie to cykl koncertów z jakąś osobowością jazzową, która będzie grała z młodymi, polskimi muzykami. W tym roku naszym gościem był Albert Beger, a kto będzie za rok to się jeszcze okaże, bo nie podjęliśmy ostatecznej decyzji. Mamy też te większe występy, na które zapraszamy różne zespoły. Ciągle robimy też spotkania bardzo merytoryczne.

W tym roku zagrało dużo młodych, polskich zespołów. Czy w kolejnych latach będzie podobnie?

Tak. W ciągu ostatnich kilku lat mamy bardzo ciekawą, młodą scenę muzyczną. Te zespoły pracują bardzo sumiennie, nagrywają płyty, ale nie mają zbyt wielu okazji do zagrania koncertów. Nie jest łatwo, bo jest olbrzymia konkurencja między tymi zespołami.

Jest Pan również pomysłodawcą koncertu „Swinging Jewish Warsaw”, w ramach którego w tym roku zaśpiewały m.in. Kayah czy Gołda Tencer…

Tak, to był mój pomysł. Było tego kilka wersji. Pomysł dotyczył trzech gwiazd śpiewających jazz w Polsce. To normalna dynamika robienia festiwalu. Pomysł oryginalny dotyczył Anny Marii Jopek i Agi Zaryan, to było już prawie ustalone, ale np. Aga Zaryan ma już rodzić jakoś na dniach, o ile już nie urodziła. Pomysł był taki, by przedstawić międzywojenne, żydowskie, warszawskie piosenki w nowej aranżacji przez trzy wokalistki. I tak się stało, chociaż te wokalistki nie były do końca jazzowe. Za to aranżacje Jana Smoczyńskiego były bardzo jazzowe, a efekt został osiągnięty. Może mniej stricte jazzowy niż miał być, ale koncert był bardzo dobrze odebrany przez publiczność.

Podczas Festivalu wystąpił również Pan Grzegorz Turnau. Jak Pan ocenia ten koncert?

Koncert Grzegorza Turnaua był wspaniały. Dodał do swojego repertuaru piosenki Mordechaja Gebirtiga, które opracował na nowo, co było bardzo ciekawe dla publiczności. Grzegorz Turnau jest zresztą jednym z najlepszych przedstawicieli poezji śpiewanej w Polsce, robi to wspaniale.

A czy w przyszłym roku także odbędą się panele dyskusyjne?

Tak, na pewno jest nieskończona liczba tematów, na jakie można dyskutować. Ja zawsze chcę przedstawić takie rzeczy, które są mniej znane. Nie jest wielką sztuką pokazać jeszcze raz bardzo znanych artystów. Program festiwalu jest odkrywczy, a dla mnie najważniejszą rzeczą jest ta odkrywczość. Jeżeli ludzie odkryją artystów, których nie znają, czy muzykę, której nie znają, mam ogromną satysfakcję.

Ciężko jest namówić artystów do udziału na Singer Jazz Festival?

Nie, artyści stoją w długiej kolejce. Wszyscy chętnie występują, a sam festiwal jest bardzo udany, co udowadniamy już drugi rok.

A jakie życzenia ma Pan związane z kolejnymi edycjami Singer Jazz Festival?

Najpierw trzeba zrozumieć, że Singer Jazz Festival powstał, żeby zmienić Festiwal Singera, żeby go odmłodzić, zmienić jego oblicze, bo powoli wpadał w rutynę. A rutyna jest najgorszym wrogiem kreatywności. To się niewątpliwie udało, bo teraz na festiwal przychodzi coraz więcej młodej publiczności, których średnia wieku to ok. dwudziestu lat.

Dziękujemy za rozmowę i trzymamy kciuki za powodzenie kolejnych edycji Singer Jazz Festival!

Dziękuję.