Założyła się, że jak tylko zacznie kochać kogoś innego, to on zacznie jej potrzebować. I miała rację. Zanim skończyła śpiewać pierwszą zwrotkę singla promującego nową, szóstą w karierze, płytę “Jackie“, pt. “I Bet“, ktoś nowy szukał jej w tłumie, a podczas ostatnich dźwięków już byli parą.

www.youtu.be/okGcksYM0N8

I taki właśnie jest ten album – jak wiele historii miłosnych – dynamiczny, zmienny. Dynamizm przejawia się zarówno w warstwie zdarzeń, jak i muzyki. Ballada “I Bet” wprowadza nas w świat zranienia i rozczarowania drugim człowiekiem, wydaje się być zapowiedzią, że przebywanie tam potrwa przez kolejne kawałki, a żal pociągnie za sobą jeszcze kilka nut. Okazuje się jednak, że wprost przeciwnie. Album “Jackie” nie jest krążkiem złamanego serca. Przykry smak szybko zostaje zastąpiony czymś nowym. “Kiss And Tell“, “Dance Like We’re Making Love” czy “Give Me Love” stają się zwiastunami beztroskich i zakochanych momentów. Ciara nie jest surowa wobec uczuć, chce tylko jasności i konkretnej relacji, chce swoich 100%. Nie zamierza mścić się za poprzednie niepowodzenia, być może dlatego, że szybko i niespodziewanie odpuszcza. To, że teraz musi być jednoosobową armią “One Woman Army“, nie znaczy, że nie chce kochać. “Jackie” dostarcza nam też małej dawki rodzicielstwa. Mowa tu o pięknej balladzie, zaśpiewanej do synka pt. “I Got You“, w której mama obiecuje mu ochronę przed całym światem i nieuniknionymi życiowymi upadkami.

www.youtu.be/BfmawjVHdKo

Tematycznie przeważają więc pozytywne uczucia. Ktoś, kto spodziewał się potoków łez, zapewne się rozczarował, ale to wybór artystki, która najwidoczniej na pierwszym i ostatnim kawałku kończy swój nieudany związek. O rozczarowaniu mówi się też w warstwie muzycznej. Ciara zapowiadając wielki powrót na scenę, rewelacyjnym zresztą, singlem “I Bet” zaostrzyła apetyty na dźwięki znane z “Goodies” czy “Evolution“, dzięki którym zyskała tytuł królowej r’n’b. Płyta zmierza natomiast ku popowym stylizacjom, pojawiają się electro-pop i dance, np. we wspomnianych “Give Me Love” i “One Woman Army“. Mocne wejście stanowi kawałek “Jackie (B.M.F.)”, zdominowany przez trap i trwający prawie sześć minut. Na albumie gości też wszechobecny dzisiaj Pitbull czy Missy Elliott (utwór “That’s How I’m Feelin’“). Pierwsze miejsca w klubowych rankingach zagwarantowane, ale czy to wystarczy fanom czarnych brzmień? Nie wiem, ale na pewno znajdą się tacy, którzy będą tym stylistycznym mixem bardzo rozczarowani.

Ja natomiast rozczarowana nie jestem. Nie zamierzam karać Ciary za to, że wplata w album elementy spoza r’n’b, ponieważ robiła to już wcześniej. Dla mnie różne style muzyczne łączą się z różnorodnością przeżyć – im bardziej romantycznie czy smutno, tym delikatniej, im bardziej konkretnie, zalotnie czy beztrosko, tym mocniej i bardziej klubowo. Czy to nie pewnego rodzaju spójność i konswekwencja w tym muzycznym dynamizmie? Tak.

Ciara założyła się, że on zacznie jej potrzebować, jak tylko zobaczy ją z innym. Ja zakładam się, że artystka może i chciała nagrać płytę ze złamanym sercem w tle, ale w międzyczasie zaczęła się dobrze bawić i zaskoczona tym przeżyciem, uwieczniła je na “Jackie“.