Po prawie dwóch latach po wydaniu swojego pierwszego albumu studyjnego pt. “Industralnie/Instynktownie“, Lena Romul zaprezentowała fanom swoją drugą płytę zatytułowaną “Pegaz“. Trzeba przyznać, że tym razem materiał przyciąga jeszcze bardziej niż debiut, nie tylko samą okładką, ale – przede wszystkim – zawartością.

Jak przyznała sama wokalistka, album jest “przestrzenny, mieszający brzmienie elektroniki i jazzu, pulsujący w soulowym rytmie”, co słychać już od utworu “Antyteza” otwierającego całą płytę. Hipnotyzujący od pierwszych dźwięków kawałek wprowadza słuchacza w alternatywny świat nieprzewidywalnych dźwięków pełnych przeszkadzajek ozdobionych głosem Romul, momentami łudząco podobnym do maniery śpiewania Meli Koteluk, co w tym przypadku okazuje się nie tyle wadą, co jedną z największych zalet całości. Podobne odczucia wzbudza znacznie spokojniejszy, poruszający tekstowo kawałek “Oczy“, w którym nie zabrakło obowiązkowego wyciskacza łez w postaci ładnie zgrywającego się z wokalem fortepianu.

Później jest tylko lepiej, czego dowód słychać m.in. w rozpoczynającym się świetną solówką na saksofonie singlu “Bajka” nasuwającym skojarzenia z repertuarem dziewczyn z SiStars, a także lekko psychodelicznej piosence “Budujemy” z miłym dla ucha gitarowym akcentem czy poruszającym lirycznie “Hymnie“, który okazuje się niezłym motywatorem do działania i wiary w siebie. Perełką całego albumu mianować można natomiast instrumentalną kompozycję “Mamo“, który oczarowuje głównie dzięki kontrabasowi oraz odgłosom przyrody. Niestety, wśród wielu bardzo ciekawych propozycji nie mogło zabraknąć także tych nieco mniej przekonywających, którymi w tym przypadku został utwory “Gwiazdozbiór” oraz “Na zawsze” z banalną (co zadziwia najbardziej) warstwą tekstową. Na szczęście żaden z tych numerów nie ujmuje całości, stanowiąc jedynie małą “przerwę na oddech” po tych mocniejszych muzycznie i tekstowo, czego dobrym przykładem jest także końcowa piosenka “Szukam“, zawierająca najbardziej ironiczny tekst spośród wszystkich dziewięciu.

www.youtube.com/watch?v=3_H7xML6VMU

Nad płytą pracowali muzycy, którzy towarzyszą Romul także podczas koncertów, czyli perkusista Jerzy Markuszewski, klawiszowiec Patryk Kraśniewski, kontrabasista Grzegorz Piasecki oraz gitarzysta Piotr Rubik (gwoli wyjaśnienia: nie ten od klaskania w rytm “Niech mówią, że to nie jest miłość“…). Każdy z nich dodał do krążka cząstkę siebie, co najlepiej słychać we wspomnianym wyżej, rewelacyjnym kawałku “Mamo“, stanowiącego najładniejszą wizytówkę całości. Warto dodać, że na płycie gościnnie pojawili się Wojtek Miecznikowski, Aleksandra Kołcz, Agnieszka Bigaj, Sabina Nycek i Mateusz Mendyka, a całość została wyprodukowana na bardzo wysokim poziomie, co słuchać od pierwszego do ostatniego, dziewiątego numeru.

Podobnie jak debiutancki album, druga płyta Leny Romul intryguje od samego początku zarówno pod względem muzycznym, jak i produkcyjnym oraz tekstowym. Dobre wrażenie wywołuje nie tylko gra instrumentów, ale także – przede wszystkim – ciepły wokal artystki, która ma na swoim koncie także udział w jednym z czołowych talent-shows.