Dzień przed jedynym koncertem Zaz w Polsce mieliśmy okazję porozmawiać z wokalistką o jej nowej płycie zatytułowanej „Paris”, muzycznych inspiracjach oraz sukcesie poprzednich albumów.

W listopadzie ukazała się Twoja trzecia studyjna płyta – „Paris”, na której znalazły się Twoje aranżacje francuskich klasyków. Jak wyglądała praca nad tworzeniem materiału na ten album?

Było wyśmienicie. Pomysł na płytę powstał podczas zebrania, podczas którego padł taki pomysł. Od jakiegoś czasu fani prosili nas o album zawierający covery starych piosenek francuskich. Ja też chciałam grać muzykę bardziej jazzową, dlatego postanowiliśmy połączyć te oba światy. Wówczas padł pomysł zaproszenia do projektu Quincy’ego Jonesa, a on… zgodził się! Przez tydzień pracowaliśmy nad tym, by znaleźć nowe aranżacje tych piosenek. Pozwalaliśmy sobie na wszelką wolność w doborze do tego stopnia, że czasami nie można było poznać oryginalnych piosenek w naszych wersjach.

A co właściwie wpłynęło na ostateczny wybór piosenek?

Teksty, melodia, całość… Kierowały tym różne historie, np. piosenkę „La complainte de la butte” zaśpiewałam na weselu na specjalne życzenie pary młodej. Nie znałam wcześniej tego utworu, poznałam ją właśnie dzięki tej prośbie. Urzekło mnie też to, że w tych dość starych utworach nadal można znaleźć aktualny przekaz w tekstach. Tekst do piosenki „La parisienne” opowiada np. o społeczeństwie takim, jakim było wtedy oraz takim, jakim jest także teraz. Na płycie jest też jedna piosenka, która jest kompozycją, ponieważ chciałam dorzucić mój własny Paryż. To miasto kojarzy się głównie z wieżą Eiffla, ale to niekoniecznie mój Paryż. Mój Paryż jest zróżnicowany, zmelanżowany kulturowo.

Na płycie można usłyszeć także Twój duet nagrany we współpracy z Charlesem Aznavourem czy Nikki Yanofsky. Jak nawiązałeś te znajomości?

Bardzo naturalnie – z Aznavourem wystąpiliśmy w jednym programie telewizyjnym niedługo przed produkcją płyty i tam zaśpiewaliśmy razem po raz pierwszy. Było tak naturalnie, że czułam się, jakbym śpiewała w duecie ze swoim dziadkiem, nasza relacja była pełna emocji. Wtedy powiedziałam mu: „Zaśpiewasz na mojej płycie?”, na co się zgodził zastrzegając, że ja muszę zaśpiewać na jego (śmiech). Pomysł z zaproszeniem Nikki Yanofsky padł ze strony Quincy’ego Jonesa, który z nią współpracuje. Nasz wspólny utwór wyszedł świetnie, bo mamy bardzo różne od siebie głosy, które razem dobrze współgrają.

Zadebiutowałaś w 2010 roku płytą pt. „Zaz”, z którego pochodzi przebój „Je veux”. Jak wyglądała praca nad albumem, co chciałaś przekazać publiczności jako debiutująca artystka?

Chciałam przekonać słuchaczy, że aby czuć się lepiej w życiu, trzeba zrobić pewien postęp, to wszystko pochodzi z wewnątrz. Trzeba szanować, kochać siebie. Nie być ofiarą, ale aktorem w społeczeństwie. Nie krytykować innych, tylko samemu coś robić. I śpiewać, muszę śpiewać (śmiech).

Pierwszy album przyniósł Ci dużą popularność oraz wiele nagród muzycznych. Czy spodziewałaś się takiego startu?

Dostałam tyle tych nagród, że trudno ogarnąć ich liczbę. Nigdy nie wiem, jak się wtedy zachować, jest to trochę onieśmielającego. Jest to bardzo pozytywne dla ego, wiadomo… (śmiech). Pamiętam jednak zawsze o tym, że wiele osób gra muzykę i też zasługuje na nagrody.

Czyli nie spodziewałaś się tego, że w 2010 roku będziesz mianowana „artystką numer jeden we Francji”?

Nie. Wierzyłam jednak w to, że będę w jakimś stopniu rozpoznawalna medialnie, ale nie aż w takiej mierze. Ja robiłam tylko swoje rzeczy.

A jak reagujesz na komentarze, że debiutujące teraz wokalistki śpiewające po francusku są uznawane za „następczynie Zaz”? 

Naprawdę? (śmiech) Czyli jestem referencją? To chyba dobrze, jak tak mówicie, to chyba tak jest (śmiech). Może taka opinia wynika z tego, że ostatnio nie było zbyt wielu francuskich artystów.

Nie ukrywajmy, że w dobie wszechobecnej angielszczyzny śpiewanie w języku francuskim jest pewnego rodzaju wyróżnieniem…

Wiesz co, lepiej, że ja pozostała przy śpiewaniu w języku francuskim, uwierzcie mi… (śmiech). Owszem, lubię śpiewać po angielsku, jednak moim ojczystym językiem jest francuski i to dzięki temu językowi jestem w stanie przekazać wszystkie emocje.

Trzy lata po debiucie ukazał się Twój drugi album zatytułowany „Recto verso”. Jak zmieniłaś się od tego czasu?

Nie czuję tej ewolucji, różnicy między płytami. Przy pracy nad drugim albumem skupiliśmy się bardziej nad aranżacjami, może stąd wynika pewna różnica między dwoma krążkami. Był pomysł stworzenia bardziej światłych, ciemniejszych piosenek, może dlatego „Recto verso” jest mniej wesołym albumem od „Zaz”. To wyszło naturalnie, nie było planowane. W przyszłości mogłabym grać nawet hip-hop!

Ten krążek promował m.in. singiel „Si”, którego autorem jest Jean-Jaques Goldman. Jak doszło do tej współpracy?

Może to nie było do końca poważne, ale rzuciłam Goldmanowi coś w stylu: „A może napisałbyś mi jakąś piosenkę?” (śmiech) Odesłał mi w mailu dwie propozycje, ale żadnej z nich nie poczułam, nie mogłam się w nich odnaleźć. Zawsze mówię, co myślę, dlatego przeprosiłam go i odrzuciłam te kawałki, bo jednak chcę pozostać w zgodzie ze sobą samą. Odpowiedział mi, że nie ma problemu i że to rozumie. Pozostaliśmy jednak w dobrym kontakcie. Ja wtedy działałam również dla organizacji Colibri promującej alternatywny, ekologiczny tryb życia. W tym czasie odbywały się wybory prezydenckie we Francji, jeden z fotografów robił wówczas projekt w Paryżu z wykorzystaniem naszych zdjęć sygnowanych sloganem: „Jesteśmy kandydatami do zmian”. O tym projekcie poinformowałam Goldmana, chciałam pochwalić mu się tymi zdjęciami oraz całym projektem. To wszystko zaintrygowało mnie do napisania razem z nim piosenki „Si”.

Świetna historia! Wiemy, że kończysz obecnie europejską trasę koncertową. A co potem, jakie masz plany na kolejne miesiące?

Tak właściwie to kończę trasę związaną z płytą „Recto verso” oraz kampanię promocyjną albumu „Paris”. W styczniu jestem zaangażowana w projekt „Restos du Cœur” [francuski odpowiednik polskiej Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – wyjaś.], wyjeżdżam także na promocję do Japonii. W lutym wyjeżdżam na wyczekiwane wakacje, na które zasługuję (śmiech). W marcu-kwietniu będę zwiedzać Brazylię oraz Amerykę Południową – Argentyna, Kostaryka, Panama itd… Potem zaczniemy przygotowywać cały repertuar płyty „Paris”, by ruszyć z nim w kolejną trasę. Chciałabym stworzyć spektakl, osobny drugi projekt związany z tym albumem. Nie tylko dotyczący tego, o czym opowiadają piosenki, ale coś więcej.

Bardzo dziękujemy Ci za rozmowę, trzymamy kciuki za powodzenie tego projektu i życzymy Ci miłych wakacji w lutym! 

Dziękuję (śmiech)!