Kiedy pojawiła się informacja o trwających pracach nad długogrającym albumem Tony’ego BennettaLady Gagi, wiele osób zastanawiało się, jak zakończy się ta współpraca. Efekt okazał się lepszy, niż można było się spodziewać, a przepełniona coverami płyta pt. “Cheek to Cheek” ma szansę stać się czymś przełomowym nie tyle dla samego Bennetta, co dla młodej skandalistki.

O tym połączeniu było głośno już w 2011 roku, kiedy to duet nagrał razem nową wersję utworu “Lady Is a Tramp“, umieszczonego na płycie Bennetta pt. “Duets II“. I chociaż jazzowe “zapędy” Gagi są powszechnie znane, a ona sama często prezentuje swoją “lepszą stronę” podczas koncertów, zdecydowanie się na nagranie całej płyty z legendą wzbudziło wiele komentarzy. Po przesłuchaniu całego materiału trzeba przyznać, że skandalistka wreszcie stworzyła coś, w czym prezentuje się smacznie i (chyba) czuje się w stu procentach sobą, bez żadnych scenariuszy scenicznych, kontrowersyjnych strojów oraz wyzywających zachowań. I bynajmniej nie tak, jakby nagrała to jedynie w celach zarobkowo-promocyjnych.

www.youtube.com/watch?v=ZPAmDULCVrU

Już pierwszy singiel z płyty, “Anything Goes” z repertuaru Cole’a Portera, pokazuje, że Gaga wreszcie nie musi ratować się kiczowatym wizerunkiem, by zaistnieć, tylko może postawić na intrygujące warunki wokalne. Bennett, niczym prawdziwy gentleman, usuwa się nieco na drugi plan, by dać zabłyszczeć młodszej koleżance z branży, jednak i tak jego delikatny wokal wybija się na przód. Co najważniejsze, całość brzmi niesamowicie autentycznie i przyciągająco. Jeszcze większą energię oraz magnetyzm słychać w tytułowym kawałku, “Cheek to CheekFreda Astaire’a, w którym duet komponuje się razem niezwykle przyjemnie. Przemielony już miliony razy jazzowy klasyk nabrał nieco nowego brzmienia i nie znudził się już w pierwszych sekundach.

www.youtube.com/watch?v=Fg1meK-IgOM

Do najciekawszych propozycji trzeba zaliczyć rewelacyjne wykonanie przeboju “Nature Boy” Nat King Cole’a. Największa perełka całej płyty, kwintesencja jazzowej wrażliwości i emocjonalności oraz niesamowicie poruszające współbrzmienie głosów artystów stworzyło razem piękny obrazek. Na albumie można znaleźć także interesujący, nieco uwspółcześniony numer “I Can’t Give You Anything but Love“, przekonujące interpretacje piosenek “I Won’t Dance” czy “Firefly“, które okazało się prawdziwą ekspresyjną bombą. Nie zabrakło także solowych popisów zarówno Gagi (w kawałku “Lush Life“), jak i Bennetta (“Sophisticated Lady“), w których każde z nich pokazało się od możliwie najbardziej lirycznej strony. O ile do takich wykonań Tony’ego jesteśmy przyzwyczajeni, Gaga pozytywnie zaskoczyła. I chociaż oba utwory brzmią naprawdę ciekawie, w zestawieniu z dość dynamiczną częścią albumu kompletnie zanikają kosztem świetnego “It Don’t Mean a Thing (If It Ain’t Got That Swing)” czy nieco kabaretowego “Let’s Face the Music and Dance“.

www.youtube.com/watch?v=w_TPjDuoUBc

Na takie wydawnictwa czeka się latami. Potwierdzenie mistrzostwa Tony’ego Bennetta i pokazanie skandalicznej wokalistki w dobrym (i dość autentycznie brzmiącym) świetle na jednym plastikowym krążku musi zagwarantować sukces. Gaga powoli żegna się z wizerunkiem wymyślonym na potrzeby wypromowania się, a Bennett (pomimo wieku) nie zamierza znikać ze sceny muzycznej. A to wszystko oplecione doborem największych jazzowych klasyków oraz zaproszeniem do nagrania ciekawych instrumentalistów.