Kasia Lins. Stop. Koncert w warszawskim Cudzie nad Wisłą. Stop. Debiutancka płyta “Take My Tears“. Stop. No więc wzięłam trochę jej łez.

Stop. A może i więcej. 27 lipca 2014 roku, w dość chłodny letni wieczór, Kasia Zielińska wyśpiewała akustyczny koncert promujący pierwszy krążek, wydany w Japonii, Hong Kongu, Singapurze, Niemczech, a wkrótce mający pojawić się również w Stanach Zjednoczonych. U jej boku pojawili się Michał Zienkowski na gitarze i Sabina Nycek oraz Justyna Jarzębińska w chórach.

Artyści stworzyli obraz jazzowego serca, złamanego o jakieś dość świeże, nowo zaadoptowane uczucie. Dźwięki i słowa, zanim jeszcze poszły daleko w Wisłę, zaczepiały się o publiczność, a ja obserwowałam z boku, kto przywłaszcza jaką emocję i które wersy przeżywa. Znałam autorskie teksty na pamięć, ale tylko nieśmiało nuciłam je pod nosem, i chętnie wbiegłabym na scenę pośpiewać razem z zespołem, przekonana, że wiem, o czym to wszystko.

Kasia napisała płytę o miłości, i mimo tego, że płyt o miłości powstało wiele, krążek ten stanowi niebanalny towar eksportowy i jako taki właśnie sprawdza się zagranicą. Jazzowy, stonowany, bujający, ale i emocjonalny sound trafia w samo sedno rozstań.
Jest bardzo prawdziwie, prosto i szczerze, ale w żadnym razie nudno. Może i nie ma tu wielkich dramatów, ale coś się kończy i to boli. Mamy podane na tacy sercowe skreślanie z kalendarza zajęć, wychodzenie z życia bez pożegnań i podejrzenie, że po drugiej stronie ktoś traci wiarę w happy end i nadzieję na wspólnych nas. W Cudzie Nad Wisłą usłyszeliśmy m.in. moje ulubione “Soeber“, “Reason“, “Hold On“, “Liar” i “Ain’t Gonna Wait“, które stało się jednocześnie singlem promującym płytę.

Na koncercie nie zabrakło też coverów. Oprócz Nneki i utworu “Heartbeat” pojawił się m.in. Sam Cooke i jego “That’s It I Quit I’m Movin’ On“. Chętnie wzięłam na siebie te akustyczne łzy liczące ponad 10 piosenek, ale jeszcze bardziej jestem wdzięczna za to, że w tej emocjonalno-jazzowej wymianie oddałam też i swoje.