Druga edycja Festiwalu Jazzbląg przeszła już do historii. Wysłuchaliśmy 16 koncertów różnorodnych wykonawców, mogliśmy doświadczyć wielu ciekawych odcieni jazzu. Od 14 do 21 lipca Elbląg żył muzyką.

Festiwal rozpoczął 14 lipca koncert zespołu Pink Freud w klubie Mjazzga i było to naprawdę godne otwarcie – poprzeczka poszybowała wysoko. Składowi Wojtka Mazolewskiego nie można było odmówić energii, żywiołowości i pasji jak i muzycznego kunsztu. Rock, punk i jazz z płyty „Horse & Power” składały się w jedną melodyjną i spójną całość. Mogliśmy także przedpremierowo usłyszeć kawałek „Godzilla” który swoją oficjalną premierę miał 17 lipca w Warszawie. Koncert mimo kilkukrotnych bisów oczywiście pozostawił niedosyt.

Koncerty w Galerii EL zainaugurował występ muzyków z elbląskim rodowodem. Na scenie zagościła różnorodność i przemieszały się składy, złożone z najlepszych obecnie muzyków jazzowych: Aleksander Kamiński, Przemysław Jarosz, Marcin Gawdzis, Piotr Lemańczyk, Tomasz Sowiński, Jarosław Stokowski czy Leszek Kułakowski.

Zespół pod wodzą Szymona Zuehlke pokazał, że jazz to nie tylko standardowe instrumentarium – Aleksandr Kozyrev, grający na instrumentach perkusyjnych oraz Krzysztof Jaworski z digeridoo dodali niewątpliwie kolorytu całemu występowi. Bartek Krzywda zaprezentował materiał z płyty „Jazy”, na której gości spora dawka elektroniki. Krzysztof Krakowski udowodnił, że waltornia doskonale sprawdza się w jazzowym repertuarze. Jerzy Małek z kwartetem zaprezentował swój autorski materiał a wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że to nie jedyny jego występ na Festiwalu. Dominik Bukowski promował nową płytę, nagraną z towarzyszeniem pianisty Sri Hanuragi, która lada moment ujrzy światło dziennie. Ten skład mogliśmy także usłyszeć drugiego dnia podczas występu Krystyny Stańko. Koncert zakończyło wspólne wykonanie hejnału Elbląga w aranżacji Bartka Krzywdy. Byłoby miło gdyby tę wersję hejnału można było słyszeć w każde elbląskie południe. Środowy koncert był chyba do tej pory jedynym takim spotkaniem elbląskich muzyków na jednej scenie.

Koncerty czwartkowe rozpoczęły się lirycznie – Krystyna Stańko zaprezentowała utwory z płyty „Kropla Słowa” (która zdobyła zaszczytny tytuł Płyty Roku 2012 miesięcznika Jazz Forum) oraz płyty „Secretly”, zawierającej aranżacje utworów Petera Gabriela. Towarzyszyli jej Dominiki Bukowski, Przemysław Jarosz, Piotr Lemańczyk oraz Ireneusz Wojtczak – niespodzianką był także udział w koncercie Sri Hanuragi. Wiersze Wisławy Szymborskiej, Haliny Poświatowskiej czy Tomasza Jastruna doskonale korespondowały z muzyką Dominika Bukowskiego i na pewno stanowiły wytrawny początek wieczoru. Po tym delikatnym występie na scenie zagościł sekstet Michaela Patchesa Stewarta, który pokazał diametralnie inne oblicze jazzu. Funk, jazz, groove – to wszystko bujało publiczność. Grający w zespole Grzech Piotrowski na saksofonie, Poogie Bell na perkusji, Hadrien Feraud na basie, Paweł Kaczmarczyk na instrumentach klawiszowych i Marek Napiórkowski na gitarze spowodowali, że gotyckie mury drżały a zgromadzona publiczność nie pozwalała zejść im ze sceny. Goście wychodząc z sali w większości mieli wypieki na twarzy. Po tak dynamicznym i mocnym koncercie nadszedł czas na rozluźnienie i totalnie inne emocje, które zapewnił Adam Bałdych i jego kwartet z Vernerim Pohjola na trąbce. Wchodząc do Galerii EL Adam stwierdził, że to idealne miejsce na jego muzykę i nie było w tym ani krzty przesady. Usłyszeliśmy kompozycje z płyty „Imaginary Room” oraz zupełnie nowe, świeżo skomponowane utwory. O Adamie Bałdychu często mówi się jako o jazzowym diable, jednak po tym koncercie zdecydowanie można powiedzieć, że jest czarodziejem – publiczność słuchała w zupełnej ciszy, patrząc na pasję z jaką Adam grał na skrzypcach.

Trzeciego dnia napięcie rosło od pierwszego koncertu po to, żeby na koniec wybuchnąć energią wulkanu Brenda. Dzień rozpoczął spokojny, bardzo wyszukany koncert tria RGG, które zaprezentowało materiał z płyty „Szymanowski”, zawierającej utwory inspirowane twórczością kompozytora. To muzyka, która wymaga skupienia i idealnie nadawała się do wnętrza Galerii EL, gdzie wybrzmiała kompletnie, co niewątpliwie było zasługą doskonałego warsztatu muzyków oraz wspierającej ich ekipy akustyków. Koncert Arilda Andersena jeszcze dzień wcześniej stał pod znakiem zapytania, gdyż na lotnisku zaginął instrument muzyka, jednak szczęśliwie drugiego dnia dotarł do Elbląga. Kolejny skład z Grzechem Piotrowskim na saksofonie udowodnił swój kunszt przy mniejszym instrumentarium niż grający dzień wcześniej zespół Patchesa Stewarta. Nie bez powodu muzycy jazzowi ze Skandynawii są uznawani za najlepszych na świecie – na scenie mieliśmy oprócz Arilda Andersena także Paolo Vinaccie perkusistę, mieszkającego w Norwegii już od ponad 30 lat i rzeczywiście widzowie mogli słuchać ich kompozycji bez końca. Na zakończenie piątkowego wieczoru sceną i publicznością totalnie zawładnęła Brenda Boykin wraz z Club des Belugas. Na ten koncert przyjechali ludzie z odległych zakątków Polski, którzy mieli przyjemność być na innych koncertach Brendy i jej składu i wiedzieli, że nie będzie to typowo jazzowy występ. Mogliśmy posłuchać jazzu, funk, latino, soul a koncert przerodził się w imprezę taneczną. Temperamentu wokalistki nie poskromiła nawet kontuzja. Dynamiczne melodie i niezwykła charyzma Brendy sprawiły, że pod koniec koncertu pod sceną tańczyła cała publiczność, łącznie z artystką, która zeszła ze sceny do rozbawionego tłumu. Piątkowy wieczór zakończony został w iście imprezowym stylu.

Czwarty dzień był chyba najbardziej oczekiwanym przez publiczność i cieszył się największą popularnością. Na scenie jako pierwsi pojawili się muzycy Elbląskiej Orkiestry Kameralnej, chwilę później dołączył do nich Atom String Quartet. Przez godzinę można było posłuchać klasycznych standardów jazzowych w aranżacji na kwartet i orkiestrę kameralną. Całemu przedsięwzięciu przewodniczył Marek Moś, dyrygent elbląskiej Orkiestry. Podczas koncertu Atom String Quartet mogliśmy usłyszeć utwory z wydanej w ubiegłym roku płyty „Places”, ale nie tylko. W programie znalazły się sztandarowe kompozycje członków zespołu, m.in. „Manhattan Island” Mateusza Smoczyńskiego, „Iława” Krzysztofa Lenczowskiego, „Too Late” Michała Zaborskiego, a także premierowa kompozycja Dawida Lubowicza „Za wcześnie”, wszystkie w aranżacjach samych kompozytorów. Występ nie pozostawił wątpliwości, że mieliśmy do czynienia z laureatami dwóch Fryderyków, którzy każdym swoim występem udowadniają, że jazz brzmi dobrze także w wykonaniu symfonicznym lub kameralnym. Michał Urbaniak, był drugim po Leszku Możdżerze najczęściej wymienianym artystą, którego chciała zobaczyć na scenie ubiegłoroczna jazzblągowa publiczność. W tym roku spełniliśmy to marzenie i w sobotę ok. godz. 21 na scenie zagościł jeden z najpopularniejszych i najbardziej docenianych polskich jazzmanów. Miłym akcentem była obecność w składzie muzyków Jerzego Małka, elbląskiego trębacza, którego mogliśmy zobaczyć na scenie także pierwszego dnia Festiwalu. Ze sceny płynęły dźwięki bardzo charakterystyczne dla Urbaniaka: hip-hopowy bit, energiczne skrzypce, doskonały bas Otto Williamsa – można było naprawdę poczuć klimat Nowego Jorku. Na kilka utworów na scenie zagościła Mika Urbaniak wraz z Victorem Daviesem, prezentując utwory zarówno z solowej płyty jak i nowy niepublikowany jeszcze materiał. Oczywiście nie obyło się bez bisów. Michał Urbaniak gościł już w Elblągu 12 lat temu a tegoroczny koncert tylko potwierdził jego klasę.

Niedzielny „Jazz dla dzieci” zgromadził pod sceną gromadkę najmłodszych melomanów, uzbrojonych w instrumenty, wytworzone podczas wcześniejszych warsztatów. Dzieci poznały słowo „improwizacja” i podczas całego koncertu udowadniały, że są w tym najlepsze.

Wnętrze Galerii EL, choć wymagające, ponownie okazało się wartością dodaną Festiwalu, a muzycy wyjeżdżali z Elbląga z bardzo pozytywnymi wspomnieniami – dopisała zarówno publiczność, którą Michał Urbaniak określił mianem “piątego instrumentu” w kwartecie, jak i pogoda, która pozwoliła na pełne wykorzystanie oferty okołofestiwalowej. W tym roku także pytaliśmy publiczność o preferencje – oddano blisko 100 ankiet, z których jasno wynika, że najbardziej oczekiwane są już znane jazzowe nazwiska: Wojciech Karolak, Urszula Dudziak czy Leszek Możdżer. Miejmy nadzieję, że uda nam się zrealizować te marzenia lub ich część podczas trzeciej edycji festiwalu Jazzbląg w 2014 r.

Fotorelacja autorstwa Miłosza Kulawiaka:

[nggallery id=194]