Frittata jest jak dobrze naoliwiona maszyna. Poruszająca się najczęściej w tempach średnio-wolnych. Gęsto mieląca u dołu przy pomocy dwóch narzędzi – kontrabasu i gitary basowej. Ta druga obsługiwana jest na zmianę z gitarą typu Warr (15 strun) przez Krzysztofa Wyrwę. U góry z kolei mamy parę macek improwizujących – przenikające się trąbka Przemka Sokoła i akordeon Bogusława Zięby.

Jeśli wziąć na dokładkę, że gościnnie z zespołem w nagraniu udział wzięło Fusion Strings (3 razy skrzypce i raz wiolonczela) i nadmienić, że poziom gry każdego z muzyków jest naprawdę wysoki, to otrzymujemy od strony instrumentalnej autentycznie niebanalny rezultat.

Inspiracji jest tu cała masa. Melodie w dużej mierze bałkańskie, choć tak naprawdę jest to miszmasz przeróżnych stylów. Wyraźnego lidera brak. Każdy z muzyków ma przestrzeń do swobody i popisów indywidualnych.

To debiutancki album,  założonej w Krakowie w roku 2006,  grupy. Od tamtego momentu minęło trochę czasu, ale w międzyczasie zespół nie próżnował.  Grał wiele koncertów. Został doceniony m. in. przez Nigela Kennedy’ego („Frittata to przyszłość polskiego jazzu”) czy Dionizego Piątkowskiego szefa Ery Jazzu, w ramach której której zespół wystąpił przed słynną skrzypaczką Reginą Carter.

Nietypowe instrumentarium, stylistyczna różnorodność i wysoki poziom muzyków tworzą wartość Frittaty. To muzyka oryginalna, brzmiąca świeżo, wymykająca się oczywistościom. Warto się zaznajomić.