Od razu chce się wskoczyć na parkiet. Elektroniczność dźwięków powoduje napływ skojarzeń. Muzyka zaczyna się wizualizować w głowie, zanim jeszcze dołączą słowa.  Jest abstrakcyjna, picassowska, surrealistyczna, bardzo taneczna.  Esy floresy krążą w powietrzu, czasami elektronicznym modulacjom ustępuje perkusja i gitara.

A zaczęło się od jazzu. W 2001 roku muzycy spotykali się we wrocławskim klubie Wagon, uczestnicząc w licznych jam session. Tak powstał zespół, który po kilku zmianach składu, nagrał dwie płyty – „Nutrition Facts” i „Unicode”. W międzyczasie grupa była bardzo aktywna na arenie międzynarodowej – koncertowała m.in. w Niemczech, Wielkiej Brytanii i Szwecji. 26 listopada 2011 Miloopa wydała anglojęzyczny album „Optica”. Producentem jest Roli Mosimann, współtwórca sukcesów Faith No More, The Young Gods, Björk, czy Swans. Brzmi światowo? Zajrzyjmy więc do muzyki.

Piosenki zapakowane są w okładkę, która kusi nas iluzją optyczną, teledysk do singla „Time” również utrzymany jest w klimacie gry świateł i kolorów. Wokalistka zjeżdża w dół po migoczącym pomarańczą tunelu i wpada do wody. Mi od razu przychodzą do głowy labirynty z Alicji w Krainie Czarów, tylko ta nasza Alicja ma czerwone usta, bardzo jasną cerę i nazywa się Natalia Lubrano. W jej słuchawkach rozbrzmiewa elektroniczny pop.

Jest w nim jednak coś bardziej przystępnego niż na poprzednich krążkach. Tam dominował dźwięk, tutaj dużo jest również i słowa, a artystka doskonale komponuje się z muzyką i gra pierwsze skrzypce. Całość robi się przez to bardzo wyraźna. Najbardziej podoba mi się „Time” i „Mess” – utwory pasują do ‘optycznego’ chaosu dźwięków. Warto zwrócić też uwagę na „Beautiful”. Piosenka brzmi świeżo i inspirująco.

Złudzenia optyczne, mimo, że czasem bardzo przyjemne – trwają krótko. Na szczęście „Opitica” stoi już na mojej półce i nie zamierza zniknąć. Chętnie pożyczyłabym ten krążek Madonnie albo Kanye West’owi – myślę, że byliby zachwyceni podobnie jak i ja. Polecam.