4.  Heniek na barykadach

Telefon zadzwonił wczesnym rankiem, około dziewiątej. Gdzieś spod poduszki dobiegł dźwięk melodii „Autumn Leaves” spłaszczonej przez głośnik komórkowy. Dzwonił Krzysztof.

– O stary, jaka afera! – krzyknął w Heńkowe ucho.

Heniek był zaspany, ale nie do tego stopnia, żeby się nie sprzeciwić. Nie zdołał jednak nawet dokończyć wyrzutu „Nie mów do mnie stary”, bo Krzysztof był zbyt rozemocjonowany, żeby słuchać.

Krzyczał, tłumaczył, wywrzaskiwał: WOJNA! Jest wojna! Czas bronić wolności! Czy Heniek wie, że już za dwa dni, może znaleźć się w więzieniu, za słuchanie sobie Marcusa Millera na empetrójkaczu? Czy Heniek w ogóle wie, co się dzieje na świecie?

Heniek nie wiedział, szczerze mówiąc. Heniek nawet nie ma facebooka, więc skąd ma wiedzieć o jakimś nowym pospolitym ruszeniu. Ale kiedy usłyszał, jak zbrodnicze prawo podstępnie zostaje wprowadzone przez kogoś (kogo – Krzysztof nie wiedział, ale twierdził, że to nie jest w całej sprawie najważniejsze) uznał, że czas przyłączyć się do powstania!

Ileż to razy babcia opowiadała cudowne historie o swojej młodości pośród kul, bomb i okopów! Ileż to razy wsłuchiwał się we wspomnienia swojego dziadka, który był jednym z najwytrwalszych partyzantów i nie dał się Niemcom, ani Ruskim! Czy nie marzył Heniek skrycie, że kiedyś i jego czekają wielkie dni walki i chwały? Marzył, oczywiście! Bez wahania wyskoczył z łóżka. Podskoczył z niespotykaną i niego energią do komputera i wydrukował sobie nuty do znanych mu piosenek powstańczych.

Ubrał się w moro. Wyglądał niewystarczająco groźnie, więc domalował sobie na twarzy pastą do butów wojenne barwy. Nie miał hełmu, ale miał porządną kaszkietówkę, na której napisał czerwonym markerem: „Precz z ACTA, precz z terrorem. Będziemy walczyć!”.

Pod szkołą był spory tłumek. Głównie literaci i jazzmani. Finansistów zaledwie garstka. Cała klasa medycyny naturalnej stała z boku i budowała w przyniesionym ze sobą namiocie szpital polowy. Heniek nadciągał rzewnie wygrywając na saksofonie „My pierwsza brygada”, na jazzowo. Raz czy dwa udało mu się świetnie zaimprowizować i uważał, że to zbawienny wpływ wojny. Wiadomo, że w trudnych czasach muza artystów jest silniejsza niż kiedykolwiek. Może będzie kimś na kształt Baczyńskiego tylko w polskim jazzie? Z tym, że jednak wolałby przeżyć. To może Różewicz.

Zauważył, że literaci chyba myślą podobnie. Część z nich zamiast krzyczeć „Precz z ACTA, chcemy wolności!”, czy też „Nie zamykajcie nas, my tylko sobie ściągamy!” pisała w kajecikach długie poematy.

Krzysztof natomiast wypowiadał się już dla lokalnej telewizji. „Tak – mówił – protestujemy, ponieważ chcemy wolności. Czy to tak dużo? Wolność to podstawa! Nasi pradziadkowie walczyli o wolność i my też!”

Reporter miotał się wśród tłumu młodych rewolucjonistów. A oni opowiadali o tym, jak walczą. Przede wszystkim zmieniają zdjęcie profilowe na facebooku na faceta w śmiesznej masce, po drugie każdy ma na zeszycie napisane „NIE dla ACTA” i po trzecie – nie chodzą w ogóle na lekcje i blokują stronę szkoły. Serwer padł już godzinę temu. TANGO DOWN!

Było cudownie, cudownie, cudownie! Heniek też się wypowiedział do kamery. Mówił o Orwellu i totalitarnym państwie. O najczarniejszych latach stalinizmu i cenzurze. Czuł się jak czterej pancerni i pies! I kiedy zabawa rozkręcała się w najlepsze podszedł do niego Krzysztof i szeptem powiedział:

– Dobra stary (a Heniek nawet nie zareagował, tak młodo się czuł), oni sobie tu jeszcze przez tydzień będą krzyczeć, więc lekcji nie będzie. Jesteśmy wolni, spadamy do mnie. Ściągnęła mi się w nocy cała dyskografia Hancocka, a dziś rano zapuściłem torrenta z najnowszą Fifą i już pewnie mam ją na dysku.

Poszli i był to doprawdy świetny dzień. Będzie co opowiadać wnukom.

Ciąg dalszy nastąpi, kiedy znów zapanuje na ziemiach polskich pokój.