Dwa albumy jednego wykonawcy rocznie to dla fanów niesamowita gratka. Taką niespodziankę zrobiła nam Jill Scott, i po niezbyt udanym The Light Of The Sun, uraczyła nas From The Vault Vol. 1, tym samym dając znak że na pewno będzie część 2.

From The Vault Vol. 1 położył na łopatki swojego poprzednika już w pierwszej rundzie, czy raczej przy pierwszym odsłuchaniu. Krążek ten to powrót do dawnej Jill, czyli przepięknych, melodyjnych utworów i popisów wokalnych. W tym wydawnictwie po prostu wszystko jest idealne. Nie ma tutaj zbędnych dźwięków, ani utworów, a każdy kawałek jest arcydziełem na miarę Grammy. Piosenki niesamowicie mocne wokalnie i pełne pozytywnej energii, jak Lovely Day czy Dear Me And Mrs Industry, przeplatają się ze stricte jazzowymi kawałkami, jak zamykający album Holding On. Ten ostatni utwór sprawia że słysząc go momentalnie zatrzymujesz się, bez względu na to gdzie się aktualnie znajdujesz i co robisz, i słuchasz całym sobą. Inaczej się po prostu nie da.  To jest silniejsze od ciebie. Miłośnicy bardziej chilloutowych brzmień również będą zadowoleni z tego albumu. Z pewnością zainteresuje ich, oprócz wspomnianego już Holding On, spokojny, delikatnie rozbujany Im Prettier. Jedyną wadą tego albumu jest jego krótkość. Poprzednie płyty Jill nierzadko zbliżały się do 20 utworów. Na The Vault Vol. 1 tracklista kończy się na numerze 12. Tak czy siak mamy tutaj do czynienia z najczystszą esencją Jill Scott, i nie rozcieńczenie jej grozi silnym uzależnieniem.