Recenzja nie jest łatwa do napisania. Tym bardziej jeśli chodzi o recenzję płyty jazzowej. Nigdy do końca nie zawrzemy tego co dostrzeżemy słuchając danej płyty. Zawsze nam coś umknie, coś przeoczymy, albo skupimy się na czymś za bardzo.

6 maja tego roku na rynek trafiła płyta YANINA FREE WAVE. Sam przypadkowo trafiłem na to wydawnictwo, ale jestem za to wdzięczny. Wydawnictwo zawiera tylko 6 utworów, ale wymaga naszego skupienia, zamyślenia, “poczucia płyty” Interpretacja również nie jest łatwa. Gitara,saksofon to instrumenty wiodące nie każdy je lubi, niektórych nawet odstraszają. Oczywiście słychać również perkusje, każdy znajdzie coś dla siebie. Osobiście polecę jeden utwór z tej płyty Fiolet 18. Można stwierdzić, że 18 minut to jednak za długo, nie zgodziłbym się z tym. Ktoś może zapytać czemu? Dla mnie jest to majstersztyk z najwyższej półki. Utwór jest naładowany emocjami do granic możliwości, każdy dźwięk to największa precyzja. Nie ma w nim przerwy, gdzie można pomyśleć, że utwór jest niedopracowany. Każdy nawet najmniejszy dźwięk jest ważny, istotny, a niejeden nawet najbardziej wybredny słuchacz zauważy, że utwór jest perfekcyjny. Pokuszę się o stwierdzenie, że płyta jest płytą, inne emocje towarzyszą nam w domu, kiedy możemy jej na spokojnie posłuchać. Inne natomiast na koncercie. Tu jest inaczej, jeżeli jesteście fanami jazzu, to nie możecie zbagatelizować tej płyty, która, aż kipi emocjami. Tak jak pisałem na płycie nie brakuje żadnego dźwięku. Precyzja i mistrzostwo to słowa, które oddają charakter YANINA FREE WAVE. Pochmurne czy pogodne wieczory, każdy z nich można spędzić w towarzystwie tej płytki, która zarówno tworzy klimat, jak i może być dodatkowym atutem muzycznym wieczoru. Miłego słuchania.