Rolą recenzenta czy krytyka muzycznego jest odnajdywanie właściwych słów. Nie jest to zadanie proste, ponieważ język nie stanowi dokładnego odbicia rzeczywistości. Relacje między językiem a światem są tak złożone, ponieważ język nie powstał w celu dokonywania precyzyjnych deskrypcji. Jego naczelną funkcją jest raczej komunikacja. Trudno nam dlatego w sposób akuratny słowem oddać pełnię palety smaków, barw czy dźwięków. Potrafimy prędzej powiedzieć, że nam się to albo tamto podoba, że nam odpowiada lub nie. Niezwykle karkołomnym zadaniem wydaje się więc, oddanie za pomocą języka istoty na przykład smaku pieczonego kurczaka, albo bólu w klatce piersiowej.

Trudno jest też jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie czym jest styl Chopina.  Nie ulega jednak kwestii, że jest coś w muzyce, którą tworzył, co pozwala bezbłędnie, zaledwie po kilku dźwiękach, rozpoznać ją jako twór pochodzący właśnie od niego. Czym jest jednak to, co tak nieuchwytne? Przy całej świadomości niedoskonałości słów,  trudno uwolnić się od ambicji aby, chociaż zbliżyć się do sedna zjawiska chopinowskiej kompozycji. Takiej próby, dokonuje Piotr Wierzbicki.

Metoda Wierzbickiego to technika zwiewnej impresji. Jego esej pisany jest jakby na jednym oddechu, ulotny, nieco patetyczny i egzaltowany w formie. To co tak nikłe i przelotne, próbuje wyłowić z perspektywy literackiej. Nie posługuje się więc zawiłymi dla laika terminami muzycznymi. Pisze raczej o stylu Chopina jako o znajdującym się w permanentnym ruchu żywiole.  Pędzącym,  pełnym grzmotów i piorunów. Niekiedy potykającym się  albo zwalniającym, żeby za chwilę przyspieszyć.

Żeby dobrze zagrać utwór Chopina nieistotna jest technika, nie trzeba być wirtuozem w stylu Liszta. Ważna jest  raczej umiejętność słuchania. Odtwórca nie może być pozbawiony wczuwającej się wyobraźni, specyficznej wrażliwości.

Odpowiedź na pytanie czym jest styl Chopina być może jest prostsza niż mogłoby się zdawać na początku. To co jest problemem jest zarazem rozwiązaniem. W pogoni za wyjaśnianiem tej charakterystycznej nieuchwytności, dochodzimy do konkluzji zgoła prostej.  To właśnie ta efemeryczność jest stylem, którego poszukiwaliśmy! To tytułowy „migotliwy ton” – jakże trafne określenie Piotra Wierzbickiego. Intymny, chimeryczny, nieprzewidywalny. Trochę jakby nieuchwytność mówiła o samej sobie.