Album „Apetyt na Szczerość” projektu Kabaret Młodszych Panien, w skład którego wchodzi między innymi dziennikarka jazzowa, poetka, autorka piosenek, wokalistka z dyplomem i samozwańcza kazooistka Marta Gołuch, ukazał się 15 listopada. Osadzony między jazzem i poezją śpiewaną, ma w sobie dużo z charakteru dawnych przedstawień Kabaretu Starszych Panów, piosenek Agnieszki Osieckiej, czy Jonasza Kofty. W poniższej rozmowie Marta szczegółowo opisała genezę projektu, który w konsekwencji stał się swoistym spektaklem słowno-muzycznym.

Co było najpierw – pomysł na piosenki, które złożyły się na „Apetyt na szczerość”, czy powstanie Kabaretu Młodszych Panien?

Na początku były moje rękopisy, które przekazałam zaufanemu kompozytorowi, muzykowi i wokaliście, a przede wszystkim mojemu dobremu koledze – Pawłowi Ruszkowskiemu w 2021 roku. To była zima, chwila po Nowym Roku, po tym jak wróciłam niemalże „na dobre” na Kaszuby z Warszawy, gdzie studiowałam dziennikarstwo i medioznawstwo. Pandemia była punktem zwrotnym w mojej działalności poetyckiej, ponieważ zaczęłam pisać piosenki, z którymi na początku byłam na bakier – „Ja i rymy?! W życiu! Poezja musi być wolna i biała…”. Nastąpił przełom i po serii utworów, które napisałam do projektu hip-hopowego (sic!), zaczęłam tworzyć bardziej wyrafinowane językowo formy, ale z charakterystycznym dla mnie przymrużeniem oka. „Nie chowajcie czułości”, „Warschau Swing” i „Dłonie” zyskały uznanie Pawła i stworzył do nich kompozycje. Ja jednak przyjęłam do serca jedynie tego swinga, ponieważ pozostałe dwie wydały mi się zbyt ‘pawłowe’ (czytaj: poezja śpiewana), a ja chciałam krwistego kabaretu i romantyzmu z humorem! Odłożyłam je do szuflady, aż na drugim roku studiów jazzowych w Akademii Muzycznej w Gdańsku poznałam Karolinę Krzyżanowską, która dała im drugie życie…

To Paweł zaproponował taki hm… dawny anturaż muzyczny?

Koncepcja była w pełni moja – przekazując Pawłowi swoje rękopisy, zasugerowałam mu w jakim stylu muzycznym i konwencji chciałabym je usłyszeć. Niemniej – nie mogłam mu narzucić pewnych ram – był to swego rodzaju eksperyment, ponieważ wcześniej tworzyłam jedynie teksty do gotowych bitów, a nie dla żywego organizmu. Wcześniej to bit mi sugerował, gdzie położyć akcent, a w tej sytuacji, to kompozytor musiał zważać na sylabikę wersów.

No właśnie – a tu jest przeskok do poezji śpiewanej, czy nawet do Kabaretu Starszych Panów.

Jeszcze w gimnazjum tworzyłam zespół poezji śpiewanej, wychowywałam się w tym nurcie, ponieważ moja mama pasjonuje się taką muzyką. Gdy zaczęłam uczyć się śpiewu w wieku 15 lat, poznałam Agnieszkę Osiecką, w której się zadurzyłam. To z piosenką jej autorstwa – „Kokainą” stworzoną do muzyki Andrzeja Kurylewicza – zwyciężyłam I nagrodę i nagrodę publiczności w 26. Turnieju Poezji Śpiewanej we Włocławku w ramach 62. Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego w 2017 roku. Osiecka, Młynarski, Przybora, Kofta… Kreowali mój świat. To z nimi na ustach wchodziłam w dorosłość. Jako że z Karoliną Krzyżanowską jesteśmy ogromnymi fascynatkami Panów Przybory i Wasowskiego, zaproponowałam jej, że owym Przyborą dlań zostanę, gdy ona będzie mi tym przysłowiowym Wasowskim.


To w którym momencie ten program zamienił się w spektakl?

Odkąd zaczęłyśmy z Karoliną regularną współpracę nad utworami i zaangażowałyśmy Kacpra Skolika i Bartka Brózdę jako sekcję rytmiczną do udziału w naszych próbach, wiedziałam, że mój koncert dyplomowy zbliżający się wielkimi krokami (wspólne próby zaczęliśmy w wakacje przed rozpoczęciem mojego ostatniego roku studiów), to będzie show. Jako, że nie mam mocy przerobowych ani zaplecza scenograficznego, a Karolina woli skupiać się na muzyce niż aktorstwie, uświadomiłam sobie, że będzie trudno mi w kilka miesięcy zorganizować godne mojej wizji widowisko, więc zrodził się w mojej głowie pomysł na spektakl w konwencji audycji radiowej, której główną bohaterką jest prowadząca, czyli ja. To ja mam tytułowy apetyt na szczere wyznania w obliczu czerwonej radiowej lampki. Pomysł tym bardziej „w punkt”, bo to prawda – przez wiele lat współpracowałam z wieloma rozgłośniami, prowadząc swoje audycje i to właśnie studio radiowe było moją komfortową przestrzenią, a w obliczu mikrofonu nie miałam żadnych tajemnic i opowiadałam o muzyce i życiu tak, jak czułam. Fakt, że prapremiera płyty i jednocześnie mój dyplom odbył się w Studiu Koncertowym Radia Gdańsk im. Janusza Hajduna jest kolejnym wyjątkowym aspektem tej historii. Nie ma przypadków, a symbole i zbieżności towarzyszą mi zawsze – nie tylko na scenie!

Podmiot liryczny jest tu romantyczną duszą, a jednocześnie trzpiotką i kusicielką. Wszystkie te cechy można przypisać także Tobie, czy to tylko na potrzeby tego przedsięwzięcia?

W znaczącej mierze utożsamiam się z bohaterką moich piosenek. Ba, chyba wszyscy podejrzewają, że skoro ta płyta to moje ‘szczere wyznanie’, to w każdej piosence znajdzie się ziarno prawdy o mnie samej. Jestem romantyczką, przywiązuję się, kocham czule, ale jestem też młodą, energiczną duszą, która całkiem przepada za zmiennością, a może bardziej urozmaiceniem? Mogę kochać bezsprzecznie i z pełnym poświęceniem, ale kto mi zabroni marzyć i uciekać myślami do paryskich piwnic, w których niby Audrey Hepburn w „Zabawnej buzi” będę dziko pląsać i zalecać się do innych? Każdy ma w sobie uśpione pragnienia, które czasem wypełzają na zewnątrz – w moim przypadku przejawia się to w moich piosenkach.

Nie tylko śpiewasz, ale też grasz na kazoo. Skąd się wziął ten instrument w Twoim życiu?

Ostatnio nawet zaczęłam się nad tym zastanawiać i mam jedynie jakieś fragmenty wspomnień. Na pewno pierwsze kazoo kupiłam sobie jako nastolatka, podczas nauki w szkole muzycznej pierwszego stopnia, gdzie jako uczennica klasy gitary uczęszczałam również na zajęcia zespołowe. Nasz prowadzący Jaro Felix Regliński miał zawsze dosyć intrygujące pomysły i zaproponował, żeby w jednym utworze moja kumpela zagrała na ukulele, a ja „na tej swojej piszczałce”. I tak się zaczęło. Na pewno inspirujące w tym zakresie okazały się dla mnie ZAZ i z naszego polskiego podwórka Natalia Kwiatkowska, która w różnych swoich utworach albo coverach wykorzystywała kazoo do improwizacji albo grania krótkich motywów, co skłoniło mnie do traktowania tego kawałka plastiku/metalu jako pełnoprawny instrument – narzędzie do wydobywania dźwięku.


Jego brzmienie daje dość niecodzienny efekt w kompozycjach zawartych na „Apetycie na szczerość”

Jest takie ‘moje’. Z jednej strony odpowiada pewnej mojej dziecinności, dziewczęcości, z drugiej – ostrość i wyrazistość jego brzmienia oddaje moją zawziętość oraz charakterność. Jego czerwony kolor uzupełnia także mój sceniczny wizerunek, koresponduje z nim. Podkreśla moją energię, mój ogień, ale też jest niby chichot – a na tej płycie przecież dużo się śmieje – dosłownie! W partyturze do Warschau Swing czy Nie chowajcie czułości są zapisane partie dedykowane kazoo, więc nie jest to moim wymysłem. Jest już tak we mnie wrośnięty, że bez kazoo ani rusz!

W „Jassmine” wspominasz także o warszawskim klubie jazzowym

„Jassmine” to ballada, która powstała tuż po koncercie tria Sebastiana Zawadzkiego właśnie w tym klubie, na który zostałam zaproszona przez mojego perkusistę – Kacpra – który gra również w zespole Sebastiana. Stąd też może nieoczywiste, ale celowe ze strony Karoliny nawiązania muzyczne do brzmienia tego duńskiego pianisty polskiego pochodzenia. Swego czasu bardzo lubiłam tam bywać. Chciałabym tam powrócić, ale tym razem nie w roli słuchacza, a występującego artysty… Po prostu ta piosenka napisana pod wpływem tego miejsca musi w nim wybrzmieć. Będę o to zabiegać.

Pod koniec płyty przedstawiasz cały zespół. Paradoksalnie brakuje… oklasków

To zachęta dla słuchacza, by słuchając, na koniec się nieco zaktywizował i… zaklaskał, jeśli mu owa płyta do gustu przypadnie! 😉 Dopowiadając, ta końcówka powstała oczywiście na potrzeby spektaklu, ale w studiu stwierdziłam, że dlaczego mielibyśmy się jej pozbywać, wszak to zupełnie w moim stylu! Nikt czegoś takiego nie robi, ale nie boję się być pionierką 🙂 To dla mnie ważne też z tej perspektywy, że zawsze podkreślam ogromną rolę muzyków, którzy współtworzyli ze mną „Apetyt na Szczerość”. To dzięki nim miałam poczucie komfortu pracy, czułam się nieustannie natchniona ich piękną energią, a zbieżne z moim poczucie humoru członków zespołu pozwoliło mi wytworzyć dystans do całego procesu powstawania płyty, bym nie przejmowała się zanadto, ponieważ histeria szkodzi skupieniu. Choć to ja jestem liderką, to moi muzycy trzymali mnie w ryzach, pomagali odnaleźć siebie, gdy zbaczałam z właściwej ścieżki. Bardzo im za to dziękowałam i dziękuję, a teraz jeszcze mają uwiecznione podziękowania za ich wkład – na płycie!


Wśród tych, którzy zagrali pojawił się trębacz Sergiej Kriuczkow

W styczniu tego roku przygotowywałam się do egzaminu śródrocznego ze śpiewu i postanowiłam zaprosić Sergieja – wówczas studenta drugiego roku studiów magisterskich – do zagrania z nami „My Heart Belongs to Daddy” Cole’a Portera z repertuaru Marilyn Monroe. Poza tym wykonywaliśmy właśnie Jassmine i gdy byliśmy w trakcie próby, Sergiej chwycił flugelhorn i próbował naśladować motyw grany przez Karolinę na fortepianie. To było olśnienie. Wiedziałam, że Sergiej jest genialnym muzykiem swingowym, obdarzonym wyjątkową charyzmą i wrażliwością, ale ten kojący ton flugelhornu w jego objęciach rozpuścił mnie do cna… To zaszczyt mieć wśród kolegów taki autorytet. Poza tym Sergiej perfekcyjnie wręcz zaadaptował się w naszej muzycznej gromadzie, co nie było trudne, zważając na jego ogromną otwartość, dystans do siebie, uśmiech od ucha do ucha i niepowtarzalną wyobraźnię, dzięki której kilka słów moich i Karoliny wystarczyło, by uzyskać w linii trąbki/flugelhornu to, na czym nam zależało. Sergiej to włóczący się w melancholii wieczornych ulic, dowcipny i charakterny – Mr. Blues.

A czemu tylko w jednym utworze słychać drugi – tym razem męski głos?

Mam sentyment do ludzi i szczęście do nich zarazem. Odkąd poznaliśmy się z Pawłem Ruszkowskim w 2016 roku, wiedziałam, że na mojej debiutanckiej płycie zaśpiewam z nim duet. Oczywiście nie pisałam „Wątku i Osnowy” tylko dlatego, że miałam takie założenie – wręcz przeciwnie – ja te utwory pisałam w zupełnym oderwaniu od siebie, nie wiedząc, że będą w stanie ułożyć się tak zgrabnie w jedną całość, jakoby stanowiły album koncepcyjny. Właściwie do końca nawet nie wiedziałam czy kompozycja Karoliny będzie odpowiadać Pawłowi tonacyjnie. Ale! Ja tak rozkoszuję się w duetach, w Kabarecie Starszych Panów było ich przecież tak wiele, że nie mogłam oprzeć się choć jednemu! Poza tym w „Warschau Swing” słyszymy cały zespół skandujący: „Na pół!” w refrenie, a w „Apetycie na Szczerość”, Karolina wciela się w rolę Słowika, który jest symbolem mojej twórczości, moim wewnętrznym głosem.

Początkowo myślałem, że to nie wewnętrzny głos, a głos Twojej mamy

Coś w tym jest! Haha Moja mama to osoba, która od początku mocno mnie wspierała w mojej artystycznej drodze, była największą podporą, ale od pewnego czasu jest zdystansowana i bardziej uważnie czy wręcz krytycznie przygląda się moim działaniom. Nie dziwię się. Rodzice czy w ogóle bliscy osób, które wybierają życie w służbie sztuki, mają przechlapane. Tym bardziej, że wsparcie finansowe nie jest najważniejsze. Potrzeba dużo zrozumienia, empatii, cierpliwości – odpowiedniego podejścia psychologicznego – dumy i wiary w to, co tworzę. Mój wewnętrzny krytyk być może jest inspirowany zachowaniami bliskich mi osób, na których zdaniu przecież zależy mi najbardziej. Przeciwstawiam się temu jednak i mówię światu: tutaj chodzi o mnie. Chodzi o bycie szczerą wobec samej siebie. Więc czy otrzymam to mentalne wsparcie, czy nie – robię to przede wszystkim dla siebie. Artysta, który tworzy po to, by być zaakceptowanym, to artysta, który się kończy. Sztuka jest wtedy, gdy tworzymy ją w szczerej relacji z samym sobą, a myślę, że wielu ulega dziś epidemii komercyjności. Stworzyłam projekt, którego nie da się jednoznacznie określić. Pomijając wszechobecny dziś eklektyzm stylistyczny, „Apetyt na Szczerość” stanowi nie lada zagwozdkę. Wielu dziennikarzy ucieka w porównania, a tego projektu nie da się porównać z nikim ani niczym. Za mało improwizacji na jazz, zbyt bogaty muzycznie na piosenkę aktorską i za bardzo wyrazisty na poezję śpiewaną czy piosenkę literacką. Piszę o tym teraz z perspektywy dziennikarki muzycznej, którą jestem dłużej niż tworzę piosenki. Niemniej wierzę, że ta płyta znajdzie swoją niszę i trafi do serc ludzi wrażliwych na słowa odpowiednio ujęte w dźwięki. Ludzi, którzy chcą historii, a nie pustych fraz.

Mnie to przypomina recital, który w dodatku można regularnie i w pełni wykonywać na żywo

Ja w ogóle tworzę muzykę po to, żeby ją grać na żywo, bo wtedy ma największy sens – kiedy śpiewasz bezpośrednio do publiczności, nawiązujesz z nią relację, oddziałujecie na siebie energetycznie. Wtedy też wkrada się ten element improwizacji, spontaniczności, scenicznej pikanterii, za którą tę scenę właśnie ubóstwiam. Cieszę się, że mam tą swoją muzykę uwiecznioną – bez dwóch zdań! Ale jest to jedynie pewien punkt wyjścia, który ma nam ułatwić koncertowanie. Kiedyś muzycy żyli z tego, że koncertowali. Dziś – nie musisz nawet wychodzić z domu, żeby być muzykiem, wszystko możesz zrobić, siedząc przed ekranem komputera. Nagrywanie mojej płyty było niemal jak prowadzenie audycji, kiedy wyobrażasz sobie słuchaczy „po drugiej stronie”. Koncert to weryfikacja. Jestem miłośniczką analogowych rozwiązań, co się też na tej płycie ujawnia, więc zanim nas spróbuje wyprzeć sztuczna inteligencja: grajmy, śpiewajmy, bawmy się wspólnie, wzruszajmy i przeżywajmy – wśród innych, z którymi w momencie słuchania muzyki, stajemy się wspólnotą doświadczeń.

Kiedy i gdzie zatem będzie można was usłyszeć na żywo?

Jesteśmy na etapie ustalania trasy koncertowej w przyszłym roku. Szukamy miejsc, które oddadzą charakter naszej muzyki i naszych osobowości, ale skusimy się na gościnność każdego miejsca na Ziemi, więc liczymy na odzew po tym jak „Apetyt na Szczerość” rozniesie się po wszelkich zakamarkach Polski, ale może nie tylko? To, że śpiewam po polsku to ukłon dla mojej kultury i języka, który dziś jest bardzo kaleczony i spłycany. Przed nami świąteczny czas, więc planujemy koncerty z Karoliną i Sergiejem ze swingującymi Christmas songami, ale niebawem wraz z moim kwartetem, w którym zamiast Karoliny przy fortepianie zasiada Dawid Kamiński i niezmiennie na kontrabasie gra Bartek Brózda oraz Kacper Skolik na perkusji, będziemy informować o nadchodzących terminach spektaklu „Apetyt na Szczerość”.