Zofia Bielak – pianistka, kompozytorka, aranżerka. Absolwentka rytmiki oraz klasy fortepianu prof. Włodzimierza Nahornego i dr Sławomira Jaskułke. Obecnie studentka prof. Leszka Kułakowskiego na kierunku kompozycja w Akademii Muzycznej w Gdańsku. Takie krótkie szybkie info znalezione w internecie wystarczyło, abym się zainteresował i podjął próbę zanurzenia się w „Therapy”. Tak właśnie nazywa się debiutancki album Zofii, który jak sama mówi jest dosłowną terapią wychodzenia z traum i ukrytych ran. Autorskie kompozycje i melodie pianistki zaaranżowały piękne, akustyczne pejzaże mające wiele ciemnych jak i czerwono-pomarańczowych barw. Album ten jest skrajnie intymny co oddaje pełnię artyzmu liderki. 


Zdecydowanie przoduje tutaj klawisz, który do swojego domu-wnętrza jakie odkrywa zaprosił klarnet (Jakub Klemensiewicz), wiolonczelę (Michalina Sokołowska), perkusję (Maciej Chrzęszczyk) oraz bas (Julia Przybysz), Celowo wymieniam instrumenty, bo to dźwięki są kluczem interpretacyjnym, które używają muzyków jako form rzeczywistego istnienia. Specjalnym gościem jest także głos, który pod postacią recytacji autorskich tekstów Kseni Witek oraz wokaliz Magdaleny Kuraś dodaje jeszcze większego dramatyzmu. Nawet przy jakby dużo lżejszym „Latałam” nie sposób się oderwać, gdy znienacka natrafiamy na nagłe zmiany nastroju, Wydawałoby się, że album zakończy puenta kończąca terapię, ale „Sun” wcale nie dla każdego musi być jasnym punktem powrotu do rzeczywistości. Ten oparty tylko na fortepianie utwór ma pomiędzy tym co się słyszy sporą przestrzeń na własne niedopowiedzenia. To mnie przekonuje, że ten album nie jest stworzony dla autora, ale naprawdę dla tych, którzy szukają i dadzą się poprowadzić w nieznane. 

Nie jest to album do prostego słuchania i delektowania się dźwiękami. Jest to album pełen zawiłości i wytrawnych smaków. Bardzo dużo w nim goryczy i niekiedy aż zastyga w emocjach. Piękne to jak i lekko niepokojące, a co z tym idzie znowu piękne w swoim indywidualizmie. Jest to album do zatrzymania się i usłyszenia nie tylko tego co znalazło się na „Therapy”, ale głównie tego co generuje on w odbiorcy. Ostatnio tak ciekawy projekt dało się słyszeć przy debiucie Irki Zapolskiej. Pytanie czy to zbieg okoliczności, że obie pochodzą z Trójmiasta, czy jednak tamtejszy byt i edukacja wydobywają z artystów taką energię. Tak czy inaczej cieszy, że możemy się zachwycać i porywać w ich opowieści. 

Ocena płyty: