Koncert RAYE od bardzo dawna był moim marzeniem. Jeszcze przed wydaniem debiutanckiego albumu jako niezależna artystka przykuła moją uwagę. Nietuzinkowy głos, który często przypominał mi Amy Winehouse oraz łatwe łączenie stylów to tylko kilka z atutów wokalistki, która od dawna znana jest jako jeden z największych talentów brytyjskiej sceny muzycznej.
„My 21st Century Blues” – taki tytuł nosi debiutancki album, który wydała jako niezależna artystka, jest zbiorem osobistych, poruszających utworów – stworzonych przez RAYE dla RAYE, ale również dla wszystkich, którzy zmagali i zmagają się z przeciwnościami losu.
Na koncert wybrałem się do Perugii, malowniczego miasta we Włoszech, w którym od 1973 roku odbywa się festiwal Umbria Jazz. W 2023 roku festiwal zdmuchnął pięćdziesiąt urodzinowych świeczek. Umbria Jazz zapisała się nie tylko w historii jazzu we Włoszech i na całym świecie. Z biegiem czasu stworzyła także nową formułę doświadczeń międzykulturowych, zdolną objąć najodleglejsze gusta muzyczne i zachować zawsze najwyższy poziom rozrywki. Sama RAYE nie kryła wzruszenia bycia headlinerką tego wydarzenia.
RAYE to artystka niezwykle świadoma, nie tylko swoich możliwości wokalnych ale również siebie jako kobiety. Od samego początku koncertu podkreślała, że kobieta musi być silna i pewna samej siebie. Taka właśnie jest na scenie. Koncert rozpoczął się z przytupem, utworem “The Thrill Is Gone”. Publiczność zgromadzona w Arena Santa Giuliana od razu podniosła się z krzeseł, i w zasadzie tak wyglądał już cały występ. Chwilę “odpoczynku” na siedząco mieliśmy przy utworach “Mary Jane” oraz rewelacyjnym wykonaniu “Ice Cream Man”, któremu towarzyszyła mocna przemowa o genezie kompozycji. Niespodzianką, którą przygotowała RAYE był cover utworu Jamesa Browna – “It’s A Mans, Mans World”. Wykonanie zachwyciło nie tylko młodą część publiczności ale również starszą.
Warto również wspomnieć o części mocno tanecznej, którą rozpoczął utwór “You Don’t Know Me” z udziałem publiczności. Artystka wraz ze wspaniałym zespołem płynnie przechodziła między etapami swojej kariery, usłyszeliśmy także “Secrets”, “Prada” w lekko rockowej wersji oraz “Black Mascara”. Punktem kulminacyjnym był jeden z największych przebojów RAYE, utwór “Escapism.”, który zgromadził publiczność pod samą sceną.
Koncert RAYE to przeżycie, któremu życzę każdemu. Wierzcie mi, był to TOP5 koncertów, na którym kiedykolwiek byłem, a było ich naprawdę sporo. Liczę po cichu, że artystka wystąpi ponownie w Polsce, bo niestety w naszym kraju nie było mi dane jej usłyszeć. Życzę tego Wam i sobie.