Sylwester Ostrowski nie usiedzi w miejscu. Jak dla nas może spokojnie stanowić wzór artysty poszukującego, spełniającego się i ciągle rozwijającego. Jego przebojowość osobowościową znają nie tylko w Polsce, Europie ale i za oceanem. Jego zawodowa praca związana z jazzem idealnie wpasowuje się w pasję napędzając wszystkich, którzy z nim pracują. Śmiało można powiedzieć, że Szczecin dzięki niemu jest silnie zaangażowany w rozwój polskiego, porządnego, ambitnego, współczesnego jazzu. O tym, że ten band leader nie usiedzi w miejscu świadczy najnowszy album nagrany wspólnie z światowej sławy i techniki Freddiem Hendrixem i scalający wielu, znakomitych muzyków. 


We are the jazz brigade” to znakomity tytuł albumu jak i kompozycja z niego płynąca, która to dosadnie opisuje to, co się dzieje na tej płycie. Jest to bowiem album zespołowy, głośny, szeroki i nastawiony na pozytywną energię płynącą z radości tworzenia i grania. Owa brygada obok saksofonu Ostrowskiego i trąbki Hendrixa to mająca swój własny koncert na Tiny Desk Concert znakomita kontrabasistka Endea Owens, gościnnie na saksofonie Camille Thurman, nominowana do Grammy pianistka Miki Hayama oraz fenomenalny gitarzysta z Polski, Jakub Mizeracki. Gościnnie znalazł się tutaj także amerykański kontrabasista Essiet Okon Essiet. Jak widać skład bandu jest zuchwały i intensywny, co proporcjonalnie przekłada się na cały nagrany materiał. 

Album naszpikowany jest solówkami i grubym, gęstym jazzem, który niekiedy nawet może sprawiać wrażenie tłoku. Wydawać by się mogło, że leaderami jest Ostrowski i Hendrix, ale reszta zespołu absolutnie nie ma ochoty pozostawać w tyle i robić tylko za solidne fundamenty. Każdy muzyk ma tyle samo do powiedzenia i daje z siebie co najlepsze. Dosadnie słychać to w „Stretchin’ in Szczecin”, w którym to nie sposób wyłapać czy skupić się na saksofonie, trąbce, kontrabasie, perkusji czy też gitarze! Gdyby ten materiał miał być filmem to dla mnie byłbym westernem pełnym zwrotów akcji i pościgów. Może dlatego ku przeciwwadze wykorzystano klimatyczne „Amazing Grace”, które wszak stonowane w swej naturze, ale zagrane w ciagle improwizowanym stylu pielęgnuje energetyczny stan tych nagrań. Wśród nich jest jeszcze perełka, a mianowicie „Lady Spinner” w wersji live będące świadectwem, że nie jest to drużyna studyjna. 

Jak dobrze i jak miło posłuchać prawdziwie bogatego jazzu będącego wypadkową wielokulturowej pasji muzyków zebranych prawie z całego świata. Cieszy jeszcze bardziej fakt, że konstruktorem tego projektu jest zarówno Sylwester Ostrowski jak i miasto Szczecin, które zostało ich gospodarzem. „We are the jazz brigade” to energetyczna porcja harmonii, synkop i wielowarstwowych ekspresji, wśród których każdy odbiorca może poczuć jakby stał pośrodku i był ich częścią. Ciekawy jestem czy ta brygada wie, że nagrywając utwór „Sadness” nie udało im się zawrzeć głębi smutku bo pokłady energii ciagle wprawiają w dobry nastrój. Płyta ta nie jest dla zdeklarowanych malkontentów, bo będą musieli się mocno tłumaczyć z pozytywnych wibracji, które w nich wzbudzi. Reszta świata może śmiało słuchać i się pobudzać. 

Ocena płyty: