Pamiętam, gdy jako nastolatek pierwszy raz usłyszałem „Jej portret” i uznałem, że jest to najtrudniejszy do zaśpiewania utwór ever! Wtedy nie wiedziałem jeszcze za dużo o Andrzeju Dąbrowskim. Kojarzył mi się z piosenkami dla dojrzałych, dla moich rodziców. Dziś sięgając po jego najnowszy album „Live” nagrany w 2018 roku nie mam najmniejszej wątpliwości, że nikt z dotychczas słuchanych przeze mnie wokalistów nie ma tak znakomitej techniki i higieny głosu jak Pan Andrzej. W wieku 80 lat nagrać TAKI koncert! Niesamowite!


Wokal to jedno, a w tymże koncercie udział wzięło całe grono wybitnych muzyków kryjących się pod hasłem „All Stars”. Robert Majewski na trąbce i flugelhornie, Henryk Miśkiewicz na saksofonie altowym, Michał Tomaszczyk na puzonie, Andrzej Jagodziński na fortepianie, Sławomir Kurkiewicz na kontrabasie oraz Marcin Jahr na perkusji. Od razu należy dodać, że muzycznie Dąbrowski także ma tu swoje chwile chwały naśladując grę puzonu, co jest osobliwe na skalę całej Europy. Album „Live” wypełniony został standardami jazzowymi z dwoma polskimi akcentami. Wszak nie mogło zabraknąć „Zielono mi” oraz „Przygody z Marią” skomponowanych przez kolejnego giganta polskiego jazzu, Jana Ptaszyna Wróblewskiego. Trochę ubolewam, że „Jej portret” nie zmieściło się na set liście. Tylko trochę, bo jest to i tak niezwykła uczta w odbiorze. Bardzo ważną pozycją jest za to duet wokal-fortepian w „My romance”. Z tego co opowiada Pan Andrzej to jest to wersja nagrana bez żadnej próby, co jeszcze bardziej podnosi rangę tego wydawnictwa. 

 „Fly me to the moon” jest jednym z najczęściej pożyczanych utworów do coverowania, niemniej brzmi tutaj równie ciekawie i znakomicie co ”Cute”, “Walkin’” oraz moje ulubione „I Wish you love”. Ciagle nie mogę się nadziwić techniką, feelingiem i majstersztykiem jaki Andrzej Dąbrowski pielęgnuje w swoim śpiewaniu. Mam często problem z muzycznymi „weteranami”, bo z biegiem lat naturalnym jest, że głos się zmienia i predyspozycje do jego używania słabną, ale tutaj pomijając dojrzałość barwy nie mam wrażenia jakbym słuchał 80-latka. Zjawiskowe! 

A żeby nie przestawać się zachwycać dołączono bonusowy utwór: „My way” w nowej, polskiej wersji. Najbardziej przyzwyczajony byłem do interpretacji Zbigniewa Wodeckiego i jego „Szczęście jest we mnie”, a od teraz mam dwóch faworytów. „Bądź wierny sobie” wyszło spod pióra Antoniego Libera, którym to zachwycił Piotra Barona. Ten z pomocą swojego Quintetu tylko odrobinę dopieścił aranżację jakiej użył Sinatra i dzięki Funduszu Popierania Twórczości ZAiKS zaprosił i nagrał najnowszą wersję oryginalnego „Comme d’habitude”. Dodajmy, że nagranie pochodzi z zeszłego roku, kiedy to Pan Andrzej liczył lat 83. Piękna miłość do śpiewania, szacunek do piosenek i uczciwość ekspresji. Głębokie ukłony i głośne brawa. „LiveAndrzeja Dąbrowskiego & All Stars to perła polskiego jazzu. Kropka. 

Ocena płyty: